5. WARUM?

do 5 gn — kopia

Tego samego dnia, Monachium, około godziny 18:00…

Jimmy wrócił do domu, właśnie odwiózł żonę na jakieś babskie spotkanie. Dzieciaki odbiera od dziadków dopiero jutro po szkole więc nareszcie ma wolny wieczór. Rzadko miał wolne dlatego też postanowił nic nie robić, wyłącznie oglądać bzdety w telewizji i pić piwo. Poszedł do kuchni, wyjął z szafki tubę Pringles, orzeszki i z lodówki zabrał dwie butelki Heinekena. Wrócił obładowany do salonu, zostawił wszystko na stoliku i zaczął szukać pilota od telewizora.

– Kurwa, zołza schowała mi go specjalnie – syknął gdy uderzył się w głowę o róg regału. – Szlag! – Wyprostował się masując dłonią obolałe miejsce. – A w dupie to mam. Od czego zresztą jest internet – wzruszył ramionami i usiadł na sofę. Sięgnął z komody po swój laptop i zanurzył się w poszukiwaniu czegoś do obejrzenia.

– Dramat: nie! Horror: nie! Komedia: też nie! – Mamrotał pod nosem. Skrzywił się bo do wyboru miał film „50 twarzy Greya” lub serial ”Przyjaciele”. Podrapał się po głowie intensywnie myśląc… W sumie on jest sam w domu więc nie będzie siary jeżeli obejrzy tego Christiana, nie przyzna się nikomu. A może zrozumie co Maite urzekło w tym filmie.

Już miał kliknąć play gdy rozdzwonił się jego telefon. Rozłączył raz, dugi … w końcu odebrał po piątym razie. Dzwoniła jego siostra, Patricia.

– Żyć człowiekowi nie dadzą – westchnął teatralnie po czym odebrał telefon. – No siema siostro! Co ty się tak dobijasz? Ktoś umarł? – Powitał ją rozbawiony.

– Ty… Ty się jeszcze śmiejesz? – Wrzasnęła tak potężnie, że mężczyzna musiał odsunąć telefon od ucha. – Tyle godzin próbuję się do ciebie dodzwonić. Nawet byłam przed domem, ale nie było nikogo – nadal krzyczała.

– Byliśmy cały dzień poza miastem – wyjaśnił. – To co się stało? Coś z tobą? Z trasą? Z zespołem? – Zaczął się martwić histerią siostry.

– Nie to nie o to chodzi… – próbowała się uspokoić. – Wiesz gdzie jest Paddy? Miałeś z nim ostatnio kontakt?

– Eee… nie mam pojęcia gdzie on jest. Był u mnie dwa może trzy dni temu. Ale czemu pytasz się o niego? – Był nieco zdezorientowany pytaniem kobiety.

– Był u ciebie … – potwierdziła. – O czym rozmawialiście? Musiało się coś stać, przecież on sam by do nikogo z nas nie przyszedł od tak po prostu w odwiedziny – dopowiedziała zaintrygowana.

– Szczerze, to nic specjalnego… Pogadaliśmy chwilę… Powiedziałem mu co sądzę na dany temat i tyle – Jimmy podrapał się po brodzie.

– Ma kłopoty? Zawodowe, a może prywatne? Rozmawialiście o jego związku? Co na to Joelle? – Patricia pytała się coraz szybciej.

– Ma jazdę z menadżerem. Nic specjalnego w naszej branży – odparł ziewając.

– Jimmy… nie musisz udawać. Wiemy o wszystkim, już wszyscy wiedzą – westchnęła pobłażliwie.

– Ach, mówisz o jego zawieszeniu kariery – odrzekł jakby go olśniło. – Ale to jest na jego oficjalnym profilu…

– Chcemy wydać oficjalne oświadczenie, jako rodzina niezależnie od dalszych skutków dzisiejszej sytuacji, zawsze będziemy go wspierać – przerwała bratu.

– Ojejjj, nie przesadzasz? Zapierdziela jak dzika świnia. Należy mu się chyba odpoczynek? Stać go na przerwę w karierze – lekko zaczęła go irytować ta rozmowa.

– Cholera jasna! On ma romans! – Znowu zaczęła krzyczeć.

– Pewnie to jakaś psychofanka coś sobie ubzdurała. Dwa tygodnie i wszystko ucichnie. Facet ma głowę na karku poradzi sobie – starał się uspokoić siostrę.

– Jasne, fanka – prychnęła. – O imieniu Peter! – Wrzasnęła tak głośno, że mężczyźnie wypadł telefon z ręki.

– Ożesz kurwa… – zaklął podnosząc iphona z podłogi. Rzucił okiem czy nie jest uszkodzony i wrócił do rozmowy z siostrą. – Halo, słychać mnie?

– Tak, też tak zareagowałam – westchnęła płaczliwie.

– Słuchaj, to na pewno jakiś fake news. Wiesz jak działają media. Prowokacja i tyle – nie wiedział co ma odpowiedzieć.

– Oglądałam ten program na żywo! – Zapewniała go. – Prześlę ci to na maila. Zobacz od 45 minuty – dodała.

–  Okay. Zobaczę i napiszę do ciebie…. A z oświadczeniem się wstrzymajmy, cokolwiek by to nie było, nie przyniesie mu korzyści – starał zachować resztki obiektywizmu.

Rozłączył się, rzucił telefon na stolik i przetarł twarz dłonią. We wszystko mógł uwierzyć, ale nie w to, że jego brat jest gejem. Osobiście nie był przeciwny homoseksualizmowi, aczkolwiek Paddy do tego tematu nie bardzo pasował. Oczywiście nie miałby nic do tego gdyby jednak była to prawda…. Potrząsnął głową chcąc odpędzić te myśli. Wyłączył film i odpalił pocztę. Wiadomość od Patricii była na samej górze… Niechętnie kliknął w link i wedle wskazań siostry ustawił na odpowiednią minutę… Widział twarz, gesty zarówno Petera jak i Paddy’ego… i ten nieszczęsny pocałunek.

– O w mordę! Tego jeszcze u nas nie grali… – wychrypiał po chwili wpatrywania się na ten incydent z otwartą buzią. – Coś mi tu nie gra… – mruknął pod nosem.

Chwycił telefon do ręki i napisał krótki SMS do siostry.

Do: Patty

„Widziałem to. Niczym się nie przejmuj. Załatwię to.

Dobranoc :)”

Nie czekając na odpowiedź kobiety, wszedł w kontakty w telefonie i zaczął je przeszukiwać.

– Jest! Mecenas Tomas Weber – odetchnął z ulgą. Kliknął na słuchawkę. Nie musiał długo czekać na rozmówcę.

– Słucham Jimmy. Co tym razem zmalowałeś? – Usłyszał po drugiej stronie.

– Tym razem to nie ja, ale mam bardzo pilną sprawę… – wyjaśnił po czym od razu zaczął przedstawiać sytuację.

– Spokojnie… Jeżeli chodzi o ten szturchaniec, to nie powinno być sporego kłopotu. Zadzwonię jeszcze dzisiaj w kilka miejsc. Zobaczę co da się z tym zrobić, a potem zajmiemy się ewentualnym pomówieniem i działaniem na niekorzyść mojego klienta… – mecenas odparł beznamiętnie.

– Będę wdzięczny… To w takim razie do usłyszenia – Jimmy rozłączył się pierwszy.

Oparł się bezsilnie o oparcie sofy. Zapowiadała się długa i nieprzespana noc.

~*~*~

W tym samym czasie, siedziba Sony w Monachium…

– Panie Flasher, ktoś do pana – niska, szczupła blondynka dość niepewnie stanęła w drzwiach gabinetu menadżera.

– Mówiłem, że mnie nie ma … dla nikogo! Jesteś na tyle głupia by nie zrozumieć prost komunikatu składającego się zaledwie z jednego zdania – spojrzał się na kobietę z ironicznym uśmiechem.

– Tak wiem… ale ten pan mówi, że wraca z policji i jeżeli nie porozmawia z panem, to tam wróci i zmieni zeznania – wyjaśniła przyciszonym tonem.

– Do diabła. Wypuścili już go? – Podniósł się raptownie z krzesła, które się niebezpiecznie wywróciło. Szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia. – Ty to masz jednak tupet, jeszcze tu przyłazisz – ryknął rozjuszony nie patrząc na gościa.

– Ja? Ja mam tupet? – Szatyn nonszalancko wskazał palcem na siebie.

– Ooo… Alanek. Jak miło cię widzieć – Flasherowi zrzedła mina.

– Peter, nie Alan – poprawił go mężczyzna.

– No rzeczywiście… mój błąd – wyszczerzył się sztucznie. – Zapraszam do środka – wskazał mężczyźnie drzwi do gabinetu. – Pani Claudio dwie ławki – zwrócił się do sekretarki i pociągnął gościa za sobą. – Co ty do cholery odpierdalasz? – Andreas warknął na szatyna.

– Ja? To ja raczej powinienem się ciebie zapytać? – Wycelował palec w jego nabrzmiały brzuch.

– Umawialiśmy się, że nie będziesz tu przyłazić. A ty jeszcze się drzesz o zeznaniach – usadowił Petera na krześle a sam zasiadł za biurkiem.

– Ale też nie wspominałeś o areszcie – przymrużył teatralnie oczy. – Nie zgadzam się na więzienie. Tak to się skończyć nie może. Pójdę tam i powiem całą prawdę – zaszlochał.

– Nie dramatyzuj… Wyposzczą go pewnie za kilka dni – machnął ręką.

– On mi tego nie wybaczy! – Zanosił się płaczem.

– Nie mazgaj się. Znasz plan. Będziesz robił tak, jak się umawialiśmy to skończy się wszystko dobrze. On ci jeszcze na końcu podziękuję… Zostaniecie co najmniej przyjaciółmi – Flasher podał mu chusteczkę.

– On mnie nienawidzi – wytarł nos w chusteczkę.

– Bzdury! Ogarnij się. Na drodze do waszego szczęścia stoi tylko Joelle. Kuj żelazo póki gorące – spojrzał się na Petera.

– Nie uwierzy mi? – Pokręcił głową przecząco.

– Dlaczego nie? Byłeś przekonujący na wizji więc i ona w to uwierzy… Walnij gadkę religijną i będzie dobrze – gruby mężczyzna zaśmiał się ironicznie.

~*~*~

Następnego dnia, Monachium…

Mecenas Weber zadzwonił do Jimmy’ego. Wyjaśnił szczegółowo jak wygląda sytuacja brata. Paddy został oskarżony nie tylko za pobicie, ale również za posiadanie substancji niedozwolonych, które śledczy znaleźli w jego garderobie. Ratuje go tylko to, że nie była to znaczna ilość.

Adwokat także wspomniał o możliwości opuszczenia aresztu za kaucją. Suma była kosmiczna, niestety Jimmy nie posiadał takiej gotówki, aczkolwiek obiecał, że spróbuje zebrać całość… W tej sprawie zadzwonił do Johna, który od razu się wzruszył i bez wahania zdeklarował się do wyłożenia swojej części…. Nawet Maite, ich siostra, nie robiła zbytnio problemu. Oznajmiła, że jeżeli wszyscy wyłożą swoją cześć, to i ona się dołoży…

Jimmy westchnął ciężko. Stał przed hotelem i rozmyślał jak ma zacząć temat pożyczenia pieniędzy. Niejeden raz pokłócili się o pieniądze więc to drażliwy temat.

Nerwowo przytupywał nogą, nie miał odwrotu. Chcąc pomóc bratu musiał iść w łaski do rodzeństwa. Nie wybaczyłby sobie gdyby Paddy pozostał w areszcie do czasu rozprawy. Przymknął oczy, wziął głęboki wdech i udał się do wyznaczonego w SMS pokoju… Zapukał do drzwi, które po chwili otworzyła Patricia.

– Nareszcie jesteś! No wchodź szybko – popędziła brata.

– Cześć wszystkim – Jimmy przywitał się z resztą osób, siedzących na kanapie w hotelowym pokoju.

– No opowiadaj co wiesz – Patricia poklepała mężczyznę po ramieniu stając obok niego.

– W sumie nic więcej. Generalnie wszystko powiedziałem jak rozmawiałam z tobą przez telefon – wymamrotał.

– No ale ten twój adwokat wyciągnie go z paki? – Dopytywał się Angelo.

– Tak jest opcja. Ma dwa dni do wpłacenia kaucji – odparł Jimmy.

– No i super. Sprawa rozwiązana – blondyn klasnął w nogi jakby chciał zakończyć rozmowę.

– Czy ty debilu nie słyszałeś? Ma wpłacić kaucję. Jak ma to zrobić skoro siedzi na dołku? – wtrącił się ironicznie Joey.

– No żona chyba ma dostęp do konta? – Prychnął Angelo

– Ty weź mi o niej nie wspominaj – parsknął Joey.

– On ma tyle na koncie. Problem w tym, że do tego konta nie jest upoważniona Joelle – podrapał się nerwowo po głowie Jimmy.

– Ile? – Joey nie zamierzał owijać w bawełnę.

– Tyle… – Jimmy westchnął i pokazał kartkę. – Niżej macie rozpisane ile na głowę wychodzi – dodał.

– Ja pierdole. To kwota niczym okup za króla – prychnął Angelo.

– Ten twój mecenasik nie robi cię w bambuko? – Kathy łypnęła złowrogim spojrzeniem na brata.

– Tak ustalił sąd… – rozłożył ręce załamany.

– A odda? – Dopytywała się Kathy z niedowierzaniem.

– Kurwa! To my powinniśmy mu oddać jego część, która prze-pa-dła dziwnym trafem jak poszedł do zakonu – Jimmy fuknął.

– To idiota. To każdy z nas wie. Jednak tyle powinniśmy zrobić. Jesteśmy rodziną, co do tego nie ma dyskusji – Joey podrapał się po brodzie. – Jak posiedzi w kiciu, to też nam może odbić się czkawką…

– W sumie może i racja… A tak to oficjalnie wspieramy brata. Kilka artykułów będzie o nas jak my murem za nim stoimy… To się może nam opłacić – Angelo zaczął przytakiwać głową jednocześnie kalkulując ewentualne zyski.

– Kurwa! Ludzie, a trochę empatii, człowieczeństwa! – Jimmy bezradnie wrzasnął.

– Ja się za niego modlę – Patricia nieśmiało podniosła palec.

– To dobrze… módl się dalej, a w przerwie zrób przelew – Jimmy poklepał siostrę pobłażliwie po dłoni.

– Co na to reszta? – Kathy zapytała oficjalnym tonem.

– John się dołoży. Mówił, że nawet jego Maite dorzuci się… Nasza Maite też jest na tak – wyjaśnił. – Pomijam Barby i Paula bo on i tak nie ogarnie tematu – doprecyzował.

– Pfff… jemu to się dopiero dobrze wiedzie w tej Irlandii… Dzieci odchowane, pasieki – Kathy machnęła kpiąco ręką i założyła nogę na nogę.

– Kurwa mać! Nie chcesz to nie dawaj. Łaski bez… Człowieka wrabiają w niezłe bagno, a wy tu o pieniądzach – syknął Jimmy.

– Dzisiaj będzie przelew – oznajmił Joey.

– Zapytam się Denisa, ale raczej nie będzie miał zastrzeżeń – dodała Patricia.

– Jasna sprawa … – przytaknął ze zrozumieniem Angelo.

– A ty? Też się dokładasz? – Kathy zapytała się Jimmy’ego.

– No pewnie – zapewnił siostrę.

– Okay, przeleję ci te pieniądze… ale jak on mi ich nie odda to ty to zrobisz z odsetkami – rzuciła obcesowo.

– Nie ma sprawy – żachnął pyszałkowato.

– Im też – wskazała palcem pozostałe osoby będące w pomieszczeniu.

– Jasne. Czyli mogę potwierdzić, że jutro będzie cała kwota? – Jimmy dopytywał się natarczywie.

Wszyscy skinęli głową.

– To się zbieram… dzięki, odezwę się – zawołał wybiegając z pokoju.

W drodze powrotnej powiadomił Webera. W domu nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Wszystko go denerwowało.

Usłyszał dzwonek do drzwi gdy po raz dziesiąty przekładał kapcie żony z górnego regału na dolny.

– Kogo tu diabli niosą? – Jimmy wymamrotał otwierając drzwi. – A co ty tu kurwa robisz? – Wybałuszył oczy na widok brata.

– Cześć… mogę? – Paddy skinął głową w kierunku wejścia. – Adwokat wpłacił kaucję – wyjaśnił.

– Aha… – Jimmy nie bardzo wiedział o co chodzi, ale nie to było teraz najważniejsze. – Właź. Zrobię coś do jedzenia…

– Nie, dzięki. Nie jestem głodny – odparł Paddy wchodząc do salonu.

– Nie zgrywaj mi teraz pierdolonego średniowiecznego ascety… Odkupisz winy w inny sposób – parsknął Jimmy.

– Jutro porozmawiam z żoną i przyjadę się z tobą rozliczyć – obiecał Paddy.

– Luz. Nie pali się… – machnął ręką. – To ten menadżer podłożył świnię – stwierdził bardziej niż zapytał.

– Tak… – Paddy załamał ręce. – Co gorsza nie mam pójścia dlaczego – schował twarz w dłonie. – Na dodatek te wszystkie artykuły, filmiki… nawet fanki w to uwierzyły – zaśmiał się gorzko.

– Nie przesadzaj. Media lubią fake newsy – Jimmy postawił przed bratem talerz z kanapkami i czarną kawę.

– Tylko wszędzie czytam: Dlaczego się ukrywał? Dlaczego ćpa? Dlaczego przez tyle lat udawał? – Mówił przez zaciśnięte zęby.

– Nie przejmuj się. Adwokat się tym zajmie – chciał pocieszyć brata, ale nic bardziej sensownego nie przychodziło mu do głowy.

– Jestem skończony tu, na wiele lat – przeczesał palcami nerwowo włosy.

– Wyjedź z żoną na jakiś czas. Dobrze to wam zrobi – Jimmy poklepał Paddy’ego po plecach.

–  Kiepsko to widzę … a wszystko wskazuje, że to dopiero początek – odparł załamany Paddy.

– Nie myśl o tym teraz. Jakoś to przecież będzie … w końcu musi się kiedyś ułożyć – Jimmy chyba bardziej starał przekonać sam siebie do tej optymistycznej wizji.

~*~*~

 Tego samego dnia, późny wieczór…

„Od samego początku twierdziliśmy, jako opozycja, że cały ten projekt programu społecznego przedstawiany przez partię LIPA. Jest dosłowną lipą. Wszystko to mogliśmy obserwować w miniony weekend. Jak jeden z posłów barwnie opowiadał o swojej rodzinie… Okazało się to bujdą! Do czego to doszło, by dzieci posłów musiały prostować kłamstwa rodziców! Drugą, gorszą rzeczą jest granie na emocjach społeczeństwa! Jakim trzeba być podłym człowiekiem by wdrapywać się na szczyt poprzez nieszczęście swojej córki?! Taki człowiek nie powinien nazywać się ojcem, bo nie jest tego godny! To pokazuje, że władza jest tylko nauczona jednego scenariusza, prorodzinnego ugrupowania, by zamydlić ludziom oczy! Ale my Obywatelskie Biuro na to nie pozwolimy i jeszcze dokładniej będziemy patrzeć władzy na ręce… Chcielibyśmy ze swej strony podziękować pani Nadii za to, że jest ponad partyjniactwo swojego ojca i zapraszamy do współpracy bo takich ludzi jak pani Nadia nam potrzeba…”

– Jesteś zadowolona? – Dorota wyłączyła telewizor i rzuciła pilota na stolik.

Po kłótni podczas wywiadu na żywo, wybuchł wielki skandal, którego skutkiem było zawieszenie Bogdana w prawach członka partii. Groziło mu wyrzucenie z poselskich ław na stałe.

– Zawsze gadają… Za tydzień znajdą nowy temat do klepania gębami – Nadia przetarła zmęczone powieki.

– Przesadziłaś… Zdajesz sobie sprawę ile lat ojciec pracował na swój sukces – kobieta zwróciła się do córki podenerwowanym tonem. – Załamie się… – westchnęła.

– Oj nie dramatyzuj – dziewczyna przewróciła oczami.

– Nadia ma rację. Ma to na własne życzenie. Poza tym znając życie, rozejdzie to się po kościach – podsumował Krystian.

– Nie wtrącaj się. Ciebie rozmowa nie dotyczy – Dorota warknęła na blondyna.

– Spoko – podniósł ręce w górę z ironicznym uśmiechem.

Kobieta nic już nie odpowiedziała. Usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi wejściowych i odgłos zbliżających się kroków w kierunku salonu.

– Proszę, nie pogorszajcie sprawy – szepnęła Dorota.

– To będę się powoli zbierać – Krystian wstał z miejsca i zmierzył mężczyznę pogardliwym spojrzeniem opuszczając pomieszczenie. Pokazał tylko Nadii gestem, że facet jest sporo wcięty.

– A ty nadal tu jesteś – Bogdan od razu zaczął zaczepiać córkę. _ Mówiłem ci, że nie chcę cię nawet oglądać bo rzygam na twój widok – syknął podchodząc bliżej.

Nadia próbowała nie dać się sprowokować.

– Co? Już nie jesteś tak odważna? – Zacisnął mocno dłonie na jej ramionach.

– Po prostu nie chce mi się z tobą gadać i odsuń się bo śmierdzisz – skrzywiła się.

– A ty dalej podskakujesz? Źle na tym wyjdziesz – wymamrotał chwytając ją mocno za twarz. – Twierdzisz, że opowiadam bajki więc zapowiadam, że wyrwę ciebie bardzo drastycznie z twojej bajki, Śpiąca Królewno… Będziesz marzyć o drugim świecie – potrząsał nią gwałtownie.

– Nie robisz na mnie wrażenia … – odepchnęła go. – Żałosny jesteś… wstyd mi za takiego ojca – dodała patrząc mu prosto w oczy.

– Jak śmiesz! Ja cię nauczę szacunku! – Wymierzył jej trzy siarczyste policzki, jeden po drugim.

– Bogdan! Przestań, na litość boską! – Dorota starała się zainterweniować, ale bezskutecznie.

– Uwierz mi, żałuję, że w naszym kraju eutanazja jest niedozwolona. Byłabyś pierwsza na liście. Bez ciebie świat byłby piękniejszy – zacisnął mocno dłonie wokół szyi córki.

– Puść ją gnoju! – Krystian doskoczył do mężczyzny. Chłopak wrócił się po swój telefon nieświadomy scen, których będzie świadkiem.

Bogdan odepchnął z impetem dziewczynę, która niefortunnie spadła i uderzyła się mocno w głowę. Straciła przytomność, a rana w okolicy skroni zaczęła krwawić.

– Jak jej się coś stanie, skręcę ci kark – blondyn rzucił przez zaciśnięte zęby przyciskając Bogdana do ściany. Potrząsnął nim kilkukrotnie po czym podbiegł do dziewczyny.

– Nadia! Słyszysz mnie? Obudź się, proszę…

 

 

Dodaj komentarz