10. LIES

do 10 gn — kopia

20 lipiec.. Monachium.

– No, wyglądasz jak milion dolarów – Patricia zaśmiała się widząc szczerzącego się do lustra młodszego brata.

– Te zęby są za bardzo sztuczne – Paddy przybliżył się do swego lustrzanego odbicia sprawdzając nowe uzębienie.

– Co ty pierdzielisz?! Sam mam ochotę zafundować sobie taki celebrycki, biały uśmiech… Shakira popadnie w depresję, nie będzie już numerem jeden bogini reklam pasty do zębów – Jimmy zarechotał.

– Jesteś jeszcze bardziej seksowny niż przedtem – szturchnęła brata zabawnie w bok.

– Ałć … tam jeszcze boli – skrzywił się wymuszając uśmiech.

– Przepraszam cię kochany – odpowiedziała płaczliwie obejmując brata w pół. – Usiądź sobie, zaraz poprawię ci poduszki pod plecami – pośpiesznie zabrała poduszkę i położyła ją na tylne oparcie fotela.

– Daj spokój… poradzę sobie, nie jestem niedorajdą życiową za jaką mnie macie – odtrącił dłoń siostry.

– Co ty wygadujesz? – Patricia przysiadła obok brata i odgarnęła palcem niesforny kosmyk włosów z jego czoła. – Jak wyjdziesz ze szpitala, zabiorę cię od razu do fryzjera… – dodała niczym matka do dziecka.

– Po co mi to? – wzruszył ramionami przygnębiony Paddy. – I tak jestem skończony… zerwali ze mną współpracę, menadżer mnie wyrolował, żona się rozwodzi ze mną, w dodatku jestem totalnym bankrutem – przetarł rękoma zmoczoną twarz.

– Nie wiem kto ci takich bzdur nagadał – spojrzała się wymownie w kierunku Jimmy’ego. – Miałeś wypadek, straciłeś częściowo pamięć, to normalne, że czujesz się skołowany – pogładziła go czule po policzku.

– Możesz przestać traktować mnie jak dziecko specjalnej troski – warknął Paddy. – Joelle przesłała mi kilkadziesiąt stron gdzie opisuje moje życie, karierę, nasze poznanie, małżeństwo i ostatnie problemy – westchnął.

– Bierz na nią lekkie poprawki, rozwodzicie się, ona może przedstawiać subiektywny punkt widzenia na dane sprawy – zauważył Jimmy.

– Właśnie nie. Opisała wszystko to, co wiedziała. Wspomniała zarówno o pozytywach jak i negatywach. Pisała, że byliśmy szczęśliwi do momentu kiedy wydałem studyjny album ”iD”, że wtedy wszystko się zmieniło. Ale winą nie obarcza mnie, tylko mojego menadżera, Andreasa. Joelle obwinia też siebie za to, że domagała się zmiany kontraktu, że przez to mam teraz kłopoty – próbował przypomnieć sobie najważniejsze fakty z tego, o czym wspomniała żona.

– Z tym knurem, to akurat miała racje – parsknął Jimmy.

– Gdybym mógł cofnąć czas – Paddy zakrył twarz rękoma.

– Nie zadręczaj się tym… teraz musisz wrócić do formy. Jeszcze wszystko się ułoży, zobaczysz – Patricia obejmowała plecy brata.

– Tylko, które chcesz wybrać życie? – Jimmy zasępił się.

– O czym ty mówisz? – Patricia warknęła na mężczyznę.

– Chodzi ci o to czy chcę wracać do żony, której póki co nie pamiętam? Czy szukać tej dziewczyny, którą amnezja mi przypomniała? – Paddy podsumował retorycznie.

– Gdybyś wtedy zawalczył… gdybyś nie dał satysfakcji debilom – Jimmy aż zacisnął zęby ze złości.

– Przestań, na litość boską! – Fuknęła blondynka.

– Ona cię kochała! Dla niej nie liczyło się to, że byłeś sławny, ani to, że nie masz wykształcenia! – Jimmy buchnął. – A ty kretynie, dałeś się wpędzić w kozi róg… Zatrzymałeś się na 24 czerwca 2004 roku. Wiesz, że miałeś się wtedy z nią spotkać? Ale wcześniej spotkałeś się z jej ojcem i jego przydupasem, tym blondynem… Nawtykali ci, że nie jesteś dla niej bo za niski poziom, że co jej zapewnisz? I takie tam farmazony – prychnął na chwile przerywając, spojrzał się na brata. – A ty spotkałeś się z nią i pojechałeś jak po taniej szmacie, że jest dla ciebie nikim. Że co sobie myślała, że się taką byle jaką Poleczką zainteresujesz? Że ma spadać bo znudziłeś się tą zabawą… a poprzedniego wieczoru zapewniałeś ją o twojej miłości, że jest najważniejsza dla ciebie…

– Bo była… – ścisnął usta, wszystkie emocje z tego dnia wróciły.

– Paddy, nie słuchaj go… przecież ona na pewno już ciebie nie pamięta. Pewnie ułożyła sobie życie, ma dzieci – ciągnęła Patricia.

– Taaa… z tym blondynem – dopowiedział z przekąsem Jimmy.

– Bardzo wam dziękuję! – Paddy wnerwiony podniósł się z fotela i pokuśtykał w kierunku drzwi.

– Paddy, gdzie idziesz? – Patricia poderwała się za nim.

– Idę po wypis… wychodzę! – Powiedział przez zaciśnięte zęby i opuścił pokój.

– Widzisz co narobiłeś? Wiesz, że ta dziewucha miała na niego zły wpływ – zrugała drugiego brata, jednocześnie przypominając – a na ciebie ta druga, jej siostrzyczka – wykrzywiła wrednie usta.

– Ty nadal masz na nią alergię – nie powstrzymał się i parsknął śmiechem. – O niego się nie martw. Zamieszka ze mną, chociaż  kilka dni – uspokajał siostrę.

~*~*~

Trzy godziny później, Monachium…

Jimmy uspokoił brata, namówił go by chociaż przez kilka dni pomieszkał z nim i Meike. Na początku Paddy stanowczo odmawiał, ale po dłuższej chwili zastanowienia i sile argumentacji brata, przyjął jego propozycję pomocy. Patricia odetchnęła z ulgą i wróciła do swojego domu, co było braciom bardzo na rękę.

Poczekali na decyzję lekarza, który radził aby jednak mężczyzna pozostał w szpitalu jeszcze przez kilka dni, w celu wykonania kontrolnych badań. Paddy kategorycznie odmówił więc Jimmy zawiózł brata do siebie, a sam pojechał do domu mężczyzny po polisę ubezpieczeniową, w celu dopełnienia wszystkich aktualnych jak i zaległych formalności.

Zaparkował na ścieżce przy garażu. Wychodząc z samochodu zobaczył przez kuchenne okno, żonę brata, która siedząc przy stole łapczywie sączyła coś ze szklanej butelki.

– Oho, widmo za dnia daje nieźle w czub – spoglądnąwszy na zegarek zarechotał cicho, po czym skarcił się w duchu.

Podszedł do drzwi i zadzwonił dzwonkiem. Nikt nie zareagował. Ponowił próbę lecz nadal nic.

– Joelle, wiem, że tam jesteś … znasz mnie i wiesz, że nie odejdę stąd dopóki nie porozmawiamy ze sobą – Jimmy powiedział dobitnym tonem. – Jestem uparty i gadatliwy jak ten osioł ze Shreka… Poza tym jakby co to jest wejście od piwnicy, garaż lub jedno z okien – nie dawał za wygraną. Upór opłacał się, po kilku minutach drzwi wejściowe lekko się uchyliły.

– Daruj sobie swoje gadki… – uniosła ręce wytrzeszczając oczy. – Wiem, jestem podła, zła i niedobra – po wlokła się niezgrabnym krokiem z powrotem do kuchni, pozostawiając mężczyznę w progu.

– Nie mam zamiaru ciebie oceniać – Jimmy włożył ręce w kieszenie spodni i od niechcenia podążył za kobietą, bez zbędnych pytań usiadł na krześle przy stole.

– Nie będę ci proponować – potrząsnęła lekko w połowie już pustą butelką.

– Ty z gwinta pijesz, o 16? – Jimmy patrzył się z niedowierzaniem na bratową.

– Po co tu przylazłeś? Widzisz mnie nawaloną, podczas gdy mój mąż leży w szpitalu – Rzuciła sarkastycznie upijając kolejnego łyka.

– Nie przyjechałem tu umoralniać kogokolwiek – spojrzał się tępo w okienną szybę. – Chociaż nie ukrywam, że okłamanie męża co do wyjazdu do Indii, było lekko przesadzone – zauważył.

– Ten projekt to nie jest kłamstwo… tylko termin – wyjaśniła po chwili ciszy. – To wszystko mnie przerasta… Muszę się cały czas kontrolować, zero swobody. Czasami mam obsesyjne wrażenie, że ktoś mnie śledzi, że mnie obserwuje… W dodatku te wszystkie wpisy zawistne zamieszczane w internecie… Jestem z tym wszystkim sama! Patricka nigdy nie było wtedy, gdy go najbardziej potrzebowałam. Nawet nie mogę go chwycić za rękę idąc do pobliskiego sklepu, a co dopiero rozmawiać z nim o moich problemach – rozpłakała się obejmując rękoma swoją szyję. – Jimmy, ostatnio poroniłam… kolejny raz. A on nawet o tym nie wie. Nawet przed wypadkiem nie był tego świadomy, był zajęty trasą, wydaniem nowego dvd – otarła palcami powieki.

– Może teraz wam uda się wszystko naprawić. Teraz nie ma trasy – Jimmy czuł się niezręcznie słysząc takie opowieści.

– A co tu naprawiać? – Zaśmiała się gorzko. – On nawet nie chce się ze mną kochać… nie kocha mnie – otuliła się szczelnie swetrem.

– To zapewne tylko kryzys – bąknął pod nosem zakłopotany Jimmy.

– A teraz jeszcze wypytywał mnie o jakąś dawną dziewczynę. Zależało mu na niej bardziej niż na mnie – chlipnęła.

– Ja tu przyjechałem po polisę ubezpieczeniową – podrapał się po karku lekko zażenowany sytuacją.

– Aha… już… – zaczęła miotać się na krześle. – Na piętrze, obok sypialni jest jego biuro. Jak tam wejdziesz to po lewej stronie jest taka ciemna szafka z sejfem, kod to 7791 – powiedziała nie patrząc na mężczyznę. Było jej wstyd za swoje zachowanie.

Jimmy jedynie skinął głową i udał się we wcześniej wyznaczone miejsce. Wracając na dół zobaczył kobietę siedzącą na schodach, na tych samych, na których siedział Paddy pamiętnej nocy.

– Znalazłem – oznajmił, ale widząc niedyspozycję kobiety odłożył dokumenty na pobliską komodę. – Zjedz coś, jesteś blada – powiedział z troską.

– Nie jestem głodna – pokręciła głową.

– Zapewne przez ostatnie 24 godziny nic nie jadłaś – udał się do kuchni i otworzył lodówkę. Zobaczył, że jest praktycznie pusta, spuścił głowę i głośno westchnął. – To zróbmy tak, ja ogarnę jakieś zakupy i zamówię jedzenie, a ty się w między czasie ogarniesz – zaproponował wracając do kobiety.

– Nie musisz, poradzę sobie – skrzywiła się.

– Ale chcę, jesteśmy rodziną. – Odpowiedział bez wahania.

– Jeszcze – dodała cicho.

– Nadal… – poprawił ją. – To co… Chińczyk, Turek czy inny farmazon? – Jimmy klasnął w ręce.

– Może tajska… – zaproponowała nieśmiało.

Jimmy uniósł kciuk i bez słowa wyszedł z domu. Udał się do pobliskiego lokalnego sklepu spożywczego, kupił podstawowe produkty jak: chleb, masło, warzywa czy też ser. W pośpiechu dokupił jeszcze kawę i herbatę i wybiegł ze sklepu. Potem zahaczył o małą knajpkę, akurat serwowano tam dania tajskie, najwyraźniej Joelle lubiła to miejsce. Czekając na zamówienie, zaczął przeglądać korespondencje, które odebrał z punktu, w drodze do domu brata. Jeden list przykuł jego uwagę. Otworzył go w pośpiechu i zaczął czytać.

„Sąd… w Monachium zawiadamia o wszczęciu postępowania cywilnego z powództwa Kathleen Ann Kelly przeciwko Jamesowi Victorowi Kelly…”

– Kurwa mać – zaklął przez zaciśnięte zęby czytając po łebkach zawiadomienie sądowe.

Zaczął gorączkowo zastanawiać się co ma z tym zrobić, skoro nie ma pieniędzy, a zaraz pewnie reszta ferajny upomni się o swoje. Odebrał zamówienie i z powrotem pojechał do Joelle.

– Grillowane udka kurczaka w sojowo-imbirowej glazurze ze szparagami. Mam nadzieję, że lubisz – wbiegł do jej kuchni, stawiając na blacie torbę z zakupami, a na stole pojemniki z jedzeniem. – W razie czego masz jeszcze krewetki – zakomunikował idąc do wyjścia.

– Myślałam, że chociaż zjesz ze mną. Nawet nie zapytałam się jak czuje się Patrick – zauważyła zakłopotana. Tak jak Jimmy poprosił, kobieta była odświeżona, uczesana, podmalowana. W niebieskiej bluzce z długim rękawem i białych, dopasowanych spodniach wyglądała całkiem interesująco.

– Nie mogę… jeszcze mam kilka spraw do załatwienia – speszył się odrobinę, chwycił dokumenty, które pozostawił na komodzie. – A z Paddym w miarę ok. Wypisał się ze szpitala, ale spokojnie zostanie jeszcze przez kilka dni u mnie… a potem zobaczymy… Tak czy siak, poradzi sobie – odpowiedział wychodząc z domu.

– Jimmy, zaczekaj… – Joelle wybiegła za mężczyzną, w pół kroku chwyciła go za nadgarstek zmuszając do zatrzymania się. – Chciałabym ci bardzo podziękować za pomoc i troskę… to wiele dla mnie znaczy – nieoczekiwanie musnęła go w policzek i wtuliła się w niego.

– To drobiazg… nie ma o czym mówić – zszokowany reakcją kobiety pogładził ją po plecach z wyrozumieniem.

– Nigdy tego nie zapomnę – ciągnęła dalej. Tego właśnie brakowało jej w Patricku.

– Polecam się na przyszłość – wymusił uśmiech odsuwając od siebie brunetkę

Wsiadł do samochodu z łomoczącym sercem. Ta sytuacja była dziwna nawet bardzo , a na dodatek niezręczna. Nie miał jednak czasu dalej się nad tym zastanawiać. Zapiął pas, odpalił silnik i odjechał. Przed nim jeszcze długi dzień i z pewnością nieprzespana noc. Musiał rozwiązać problem spłaty rodzeństwa.

~*~*~

Wczesny wieczór, Warszawa…

Nadia siedziała przy laptopie ochoczo klikając palcami po klawiaturze. Radek przesłał rano wersje studyjne piosenek, do których dziewczyna napisała słowa.

– Co to? – Ula weszła do kuchni i otworzyła lodówkę wyjmując butelkę piwa. – Tego nie znam – przysiadła się na przeciw siostry.

– Radek podesłał… po weekendzie wchodzą do radia – uśmiechnęła się rumieniąc się.

– Ojej! To są te twoje?! – Pisnęła podniecona.

– Nie moje… tylko tekst – poprawiła Nadia przewracając oczy.

– Wow! Ale czad! – Ula co raz bardziej nakręcała się. – A w ogóle ten cały Radek często do ciebie dzwoni – uniosła wymownie brew.

– Biznes kochana, biznes – zaśmiała się, ale szybko spoważniała widząc wchodzącego do kuchni Krystiana.

– Dżises… jaki on jest seksowny – powiedziała z rozkoszą Ula przymykając powieki. – Weź, to spojrzenie, sylwetka… całokształt – ciągnęła nadal z coraz większymi emocjami.

– Owszem jest przystojny, nie da się ukryć – przytaknęła upijając łyk wina z kieliszka stojącego po prawej stronie laptopa.

– A ty, co o nim sądzisz? – Zapytała się kąśliwie Krystiana, nie patrząc na zabójcze spojrzenie Nadii.

– O kim? – Burknął blondyn trzaskając drzwiczkami lodówki wyjmując piwo.

– Hmmm o nowym znajomym mojej siostry? – Spojrzała się złośliwie na brunetkę.

– A co mi do tego? – Wzruszył ramionami opierając się plecami o kuchenną szafkę.

– No, ale chyba go widziałeś, co nie? – Durnowato wyszczerzyła zęby do współlokatora.

– Mnie on, ani grzeje, ani ziębi – wymamrotał.

– Ooo, a co on tam pisze? – Przechwyciła telefon siostry. – Oho! On proponuje ci kolację, we dwoje – wyćwierkała.

– Zawodowa, dogadanie szczegółów umowy – wyjaśniła Nadia.

– Od umów to moja droga jest biuro… restauracje i tak ekskluzywne, we dwoje, to na randki i to takie konkretne – poruszyła znacząco brwiami. – Uuuu… on się pyta co założysz? – Zagwizdała i zaczęła pośpiesznie klikać w telefonie.

– Ej co ty robisz?! Nic mu nie pisz -fuknęła Nadię.

– Bardzo mu odpowiada wersja czerwcowej jedwabnej sukienki z koronkową bielizną pod spodem – udała poważny ton.

– Wariatka – Nadia buchnęła śmiechem rumieniąc się przy tym.

– Leci na ciebie! – Stwierdziła pewna siebie.

– Nie tylko on – Krystian prychnął nie kryjąc zażenowania.

– Powinnaś dać mu szansę – Ula zwróciła się dwuznacznie do siostry.

– A bardzo przepraszam, ale co on ma, czego ja nie mam? – Wparował między dziewczyny siadając przy stole.

– Wyluzuj Krystek, to tylko żarty – Ula próbowała załagodzić sytuację.

– Nie pytam się ciebie – warknął blondyn. – Odpowiedz, no śmiało – naciskał na Nadię.

– Lubię go, po prostu – odpowiedziała wymijająco.

– Tak po prostu, że chciałaś go pocałować – dopowiedział z wyrzutem.

– No raczej to nie twoja sprawa – skrzywiła się Ula.

– Lubisz niegrzecznych chłopców – ignorując Ulę, chwycił mocno brodę Nadii. – Uwierz, że potrafię być bardzo zły, niedobry w łóżku – zamruczał jej kusząco do ucha.

– Nie wątpię – odsunęła się od Krystiana.

– Przekonajmy się – złapał ją i niespodziewanie przyciągnął do siebie, całując ją namiętnie.

– Ulżyło ci? – Zapytała ironicznie Nadia, wkurzona na mężczyznę.

– Jeszcze nie… – Zlustrował ją wzrokiem.

– Weź nie pierdol, weź się napij – Kacper, który dopiero co wrócił do mieszkania po ciężkim dniu w pracy, chwycił blondyna za ramiona i odsunął od dziewczyny.

– Dzięki – szepnęła Nadia przybita zachowaniem chłopaka.

– Chodź… zapalimy sobie skręta – pociągnął blondyna do drugiego pokoju.

– Weź się z nim bzyknij… ulży mu – szepnęła Ula do siostry.

– Będzie jeszcze gorzej – prychnęła zakładając ręce na piersiach.

– Ale przynajmniej zapanuje ład i harmonia w naszej pojebanej komunie – wytknęła jej język.

~*~*~

Następnego dnia, Monachium.

Jimmy włóczył się po domu przez całą noc. Intensywnie zastanawiał się nad tym co ma zrobić…. Musiał zabrać kredyt hipoteczny. Wszystko sobie obliczył, udałoby mu to spłacić w rozsądnym czasie. Gra teraz z rodziną, bilety dobrze się sprzedają, niebawem Loreley wraz z dvd, a na dodatek przyszły rok zapowiada się również ciekawie…. Ale Meike nie zgodzi się od tak po prostu na taki kredyt więc musi skłamać, podpuścić żonę… Zszedł niemrawo na dół, zobaczył ją pichcącą coś w kuchni.

– Cześć … – pocałował żonę na powitanie. – Gdzie Paddy? – zapytał jakby nigdy nic pomimo, że znał odpowiedź.

– Na rehabilitacji – odparła mieszając łyżką w garnku.

– Nie uważasz, że powinniśmy odpocząć, gdzieś wyjechać… – zaczął niepewnie.

– Na drugim świecie odpocznę – zaświtała się rozbawiona.

– Ale ja mówię poważnie – objął żonę w pasie.

– To ty naprawdę jesteś przemęczony – śmiejąc się nadal, odwróciła się do męża zarzucając ręce na jego szyję. – A co z trasą?

– Na Loreley się kończy póki co… – odpiął klamrę z jej niedbale upiętych włosów.

– A co pan mąż teraz robi? – przejechała smukłym palcem po ustach mężczyzny.

– Co powiesz na kupno domu? – Przygryzł jej opuszek palca.

– A to, to co niby jest? – Zbliżyła twarz ku niemu.

– Phii tam… co powiesz o drugim na przykład na Majorce? – wymruczał , całując jej szyję.

– Czemu nie… – zaczęła rozpinać jego czarną koszulę. – A skąd pieniądze?

– Stać nas… wróciłem na scenę – momentalnie pozbawił ją brązowej , przy dłużej koszulki, tym samym odsłaniając jej kościste ramiona. – Patricia też ma… chwilowo zabierzemy kredyt, a jak dojdzie do rozliczeń to wszystko uregulujemy – zaczął pieścić jej skórę.

– Mmmm – mruknęła z zadowoleniem. – Musisz się postarać by mnie przekonać – odparła przeciągle.

– Postaram się i to bardzo – jednym silnym ruchem wziął kobietę na ręce i całując się szaleńczo udali się do salonu.

Jimmy nie czuł się dobrze oszukując żonę, ale musiał. Poza tym kupi jej ten dom… tylko nie w tym terminie o którym była mowa.

 

 

 

 

Dodaj komentarz