Kilka dni później … 28 czerwca, Dortmund.
– Cześć… – Patricia zdyszana wbiegła na korytarz prowadzący do gabinetów poradni zdrowia psychicznego. – Coś już wiadomo? – powitała brata całunem w policzek i przysiadła się na krzesło obok.
– Nic… Ciągle te same farmazony. Że nie wiadomo co jest przyczyną amnezji i dlaczego akurat pamięta wszystko do konkretnego momentu – Jimmy westchnął. – Uraz głowy swoje zrobił, ale jest świadomy, myśli logicznie… może to skutek leków… a może po prostu przeżył traumę i nastąpiła jakaś blokada, zamknął się na dany etap w życiu…
– A może on rzeczywiście udaje? – Patricia ściszyła głos.
– Czy tobie już kompletnie odbiło? Chrzanisz jak Kathy! – Obruszył się Jimmy.
– Bo ja już nie wiem co mam o tym wszystkim sadzić – spojrzała się w górę z płaczliwą miną. – On ma tyle kłopotów zawodowych, finansowych i prywatnych… Joelle przełożyła swój wylot o miesiąc, być może to Paddy’emu jest na rękę. Może liczy na jej współczucie, wyrozumiałość. A co za tym idzie, danie sobie drugiej szansy…
– Boże, Patty już przestań mącić… od tego mamy już jednego speca w rodzinie i to chyba wystarczy – Jimmy uniósł stanowczo dłoń w geście definitywnego zakończenia tematu.
– A ja chyba wolałabym, by to była prawda… przynajmniej nie byłoby zmartwień co z nim dalej – ścisnęła usta spoglądając na swoje buty.
– O czym ty mówisz? – Jimmy zaczął się irytować.
– Sam na to spójrz logicznie… jeżeli nie odzyska pamięci, a Joelle z nim nie zostanie, to sobie sam nie poradzi… zobacz jaki los jest naszej Barby. A przypomnij sobie chorobę ojca. Nie chcę by naszego brata też czekało takie życie – załkała głośno.
– Przestań dramatyzować, to tylko luki w pamięci, a nie choroba psychiczna – przewrócił oczami.
– Coraz ciężej nam zgrać pobyt tutaj w szpitalu z naszą letnią trasą… – zauważyła niechętnie.
– Trudno, jak co to ja nie będę brał w niej udziału. Brat jest dla mnie ważniejszy – wzruszył ramionami.
– Ale Jimmy… – zaczęła, ale mężczyzna od razu jej przerwał.
– Nie chcę o tym teraz rozmawiać – zakomunikował stanowczo. – Kawy? – Zapytał się podnosząc się z krzesła.
– Chętnie – wymusiła uśmiech.
~*~*~
W tym samym czasie…
– Rozumiem, że dla was obojga to bardzo trudna sytuacja, ale wierzę w to, że potrzeba tylko czasu i cierpliwości, a wszystko powróci do formy, a państwo do dawnego życia – lekarka ze zrozumieniem i współczuciem patrzyła się na małżonków siedzących na zużytej już kanapie w gabinecie psychologicznym.
– A może ja wcale tego nie chcę – wymamrotała pod nosem brunetka.
– Czemu tak mówisz? – Chciał chwycić dłoń żony lecz ona go odtrąciła.
– Może zostawię państwa na chwilę samych… rozmowa szczera, ale niegwałtowna może pomóc – podniosła się zza biurka i patrząc wymownie na Joelle opuściła pomieszczenie.
– Ty tak naprawdę? – Zacisnęła powieki by powstrzymać emocje.
– Ale, że co? – Nie zrozumiał pytania żony.
– Ta cała amnezja… – prychnęła.
– No dla mnie to też nie jest komfortowe, aby nie pamiętać kobiety z którą dzielę, podobno, życie – odpowiedział w podobnym tonie.
– Za to mi bardzo miło słuchać o jakiś byłych twoich miłostkach z przed lat i na dodatek to jak bardzo jesteś pewny uczuć do tej cizi – fuknęła zakładając ręce na piersiach, spojrzała się przez okienną szybę.
– Nie mam pojęcia dlaczego właśnie na tym momencie moja pamięć stanęła – westchnął zmęczony ciągłymi tłumaczeniami się z tego tematu.
– Słyszałeś co lekarka powiedziała… musiała być ważna w twoim życiu – odparła obrażona.
– Widocznie nie za bardzo skoro to ty właśnie zostałaś moją żoną… Proszę daj mi czas, będzie dobrze – uśmiechnął się do brunetki.
– Przecież mnie nie kochasz… nie pamiętasz mnie… – zakpiła.
– Przypomnę sobie, obiecuję – pogładził ją palcem po policzku.
– Ty zawsze tylko obiecujesz – potrząsnęła głową. – Wychodząc za ciebie miałam mieć dozgonną miłość, wierność, spokój ale przede wszystkim szacunek… a co dostałam? Męża, który wiecznie jest w trasie, udającego bożyszcza nastolatek, a w domu nie potrafi nawet wbić gwoździa by obraz powiesić… Ślubując mi miłość, nie wspominałeś jakie upokorzenia mogą mnie czekać ze strony fanek. Nie znają mnie, a etykietkę przypięły mi „żona widmo”, nawet takie hasztagi wpisują. Piszą całe elaboraty, na temat jaka ja zła i niedobra. Mają prześledzone całe moje życie, wszelkie sfery włącznie z naszym pożyciem seksualnym. Podobno jestem tak nudna i drętwa, że pozwalam tylko na pozycje klasztorne. Jestem popsuta bo nie mogę dać ci dziecka… – przerwała, najwyraźniej bolało ją to bardziej niżeli przypuszczała. – W sumie jest w tym ziarenko prawdy, bo nasze życie jest popsute. Żyjemy razem, a jednak osobno. Nic o sobie nie wiemy, nie znamy swoich planów czy też problemów. Oddaliliśmy się od siebie. Staliśmy się dla siebie całkowicie obcymi osobami, a w naszym domu jesteśmy jedynie współlokatorami. – Podeszła do okna.
– Na pewno jesteśmy wstanie to naprawić – Paddy sprawiał wrażenie coraz bardziej przybitego.
– Patrick, to nie ma sensu. Wypadek, wypadkiem ale ja nadal chcę rozwodu – wyjęła z torebki kopię pozwu. – Zgodziłeś się więc mam nadzieję, że teraz się nie rozmyślisz – podała mężczyźnie dokument.
– Widzę, że niezłe gówno mamy w życiu – podrapał się po brodzie zażenowany.
– To co powiesz o tym, co krąży w internecie – przewróciła oczy.
– O czym mówisz? – Spojrzał się na żonę z niezrozumieniem.
– Pamięć ci wróci bardzo szybko… w internecie jest sporo informacji na twój temat. W mig odzyskasz swoją tożsamość – wykręciła się na pięcie chcąc opuścić gabinet.
– Joelle, pomożesz mi? Proszę… – Zwrócił się do niej błagalnym tonem.
– W czym? – Spojrzała się na bruneta.
– W odzyskaniu samego siebie, swojego życia – wyjaśnił.
– Przykro mi, ale nie mogę. Mam z samego rana samolot. Ale nie martw się, twoje rodzeństwo na pewno ci pomoże – rzuciła niedbale i wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.
~*~*~
Połowa lipca, Warszawa…
– Hej… – Ula zapukała w futrynę i weszła do pokoju siostry. – Co robisz? – Przysiadła się na łóżko obok Nadii.
– Piszę – uśmiechnęła się pod nosem.
– A co? – Wyprężyła szyję by zobaczyć notatkę w telefonie.
– A nic – wytknęła język i wyłączyła notatnik.
– Znowu zanurzasz się w tym świecie fantazji – zaśmiała się Ulka. – Swego czasu byłaś w tym dobra. Pamiętam ten kącik poetycki i aktorski… Hahaha a kojarzysz Jurka? Był starszy o dwa lata od ciebie… zawsze grał twojego partnera. – Szturchnęła zaczepnie Nadię łokciem.
– Oj tak… jak on mi się swego czasu podobał – zacisnęła oczy śmiejąc się głośno. – Gdyby wtedy, jak wystawialiśmy „Romea i Julię”, Krystian nie wybił mu zęba, to kto wie, kto wie? – Zamruczała tajemniczo.
– No, była gruba akcja… Zawiesili cię w członkostwie klubu, a Krystianowi groził proces – przypomniała Ulka.
– Bo Krystian od zawsze był zaborczy – Nadia ściszyła głos.
– Och, to dlatego, że cię od zawsze kochał i kocha nadal… – westchnęła starsza siostra.
– To wcale nie jest fajne… czasami mnie to przeraża – mruknęła.
– Widziałaś jak się stara… odkąd tu jesteś, to on wstaje pierwszy: wyczesany, wypachniony… Tu kwiatek, tam ciasteczko – zachichotała.
– Weź przestań… to wcale nie jest śmieszne – Nadia pacnęła zabawnie dziewczynę w czoło.
– Pamiętasz nasze zakłady? Te, która poderwie więcej facetów – zapytała rozbawiona Ula.
– Nagrodą było tanie wino… jakie my byłyśmy walnięte – roześmiała się.
– Ale ty poderwałaś Paddy’ego – zauważyła dziewczyna.
– Ile razy mam powtarzać, że to twoja chora wyobraźnia – przewróciła oczami rumieniąc się.
– Ehe… a to też sobie wymyśliłam, jak nad Renem Paddy z Krystianem dali sobie po pysku? Jak to Paddy powiedział… – przerwała udając zamyśloną. – „Nadia, ja będę czekać za tobą. Słyszysz? Kocham cię! Jesteś dla mnie wszystkim” – Ulka zacytowała słowa z udawaną dramaturgią w głosie. – Swoją drogą to było romantyczne…
– Taaa… tak mnie kochał, że aż z tej miłości ożenił się z „ żoną widmo” – skrzywiła się.
– Serio? Chcesz się licytować , która ma lepsze hasztagi na insta? – zadrwiła.
– Nie no, oficjalnie to „Proud Wife” wygrywa – zaśmiała się Nadia.
– A wiesz.. Kacper uważa, że Paddy poszedł do zakonu bo nie mógł się odkochać w tobie – Ulka zasępiła się bawiąc się kosmykiem włosów siostry.
– Wow … brawo za takie hipotezy – wykpiła.
– Chciała coś jeszcze dodać, ale rozdzwonił się telefon.
– Halo… – Nadia niechętnie odebrała widząc, że to dzwoni Matylda.
– Cześć… Od kilku dni analizuję teksty, które od ciebie otrzymałam. O tym porozmawiamy na sesji, ale to byłyby świetne słowa do piosenek… Słuchaj, mój znajomy szuka dobrego tekściarza. Współpracuje z wytwórnią i ogarnia brakujące kawałki dla sław… Pokazałam mu twoje teksty, ma pomysł na muzykę i wykonawcę. Wystarczy, że zgodzisz się sprzedać tekst, a tym samym miałabyś więcej takich dorywczych zleceń – Matylda mówiła szybko i z podekscytowaniem.
– Ale ja nie szukam pracy … – prychnęła Nadia.
– Oj nie marudź! To przeznaczenie, a z nim się nie dyskutuje… Umówiłam cię na spotkanie z Radkiem jutro około 13. Nawet nie próbuj protestować, omówicie szczegóły współpracy… Będzie dobrze, zaufaj mi. Muszę kończyć, zadzwonię jutro, pa. – Matylda nie czekając na ripostę rozłączyła się.
~*~*~
Nazajutrz, około godziny 13…
– Mówię ci, że to nie jest dobry pomysł… to nie skończy się dobrze – skrzywiła się Nadia.
– Nie dramatyzuj, będzie spoko… – odparła Ula chrupiąc marchewkę.
– Taaa i jeszcze oszustwo na dzień dobry… To nie będzie w porządku wobec niego, że nie wspomnę mu o moich problemach zdrowotnych – zauważyła niechętnie.
– A co mu do tego? Siedzisz na krześle? No siedzisz! Tańczyć raczej nie będziesz podczas spotkania więc na cholerę mu mówić? – Ula wzruszyła ramionami. – Najwyżej mu wspomnisz podpisujac umowę.
– Ty mi już nie doradzaj, tylko módl się aby Krystian wcześniej z pracy nie wrócił – zaśmiała się .
– Taaa … jeszcze mu powiem, że masz randkę – wytknęła język.
– Mam nadzieję, że ze mną – wtrącił się nieznajomy blondyn poprawiając rękaw kraciastej koszuli. Spojrzał na zszokowane dziewczyny i dodał ze śmiechem – sorry, ale pukałem i nikt nie otwierał, a że drzwi były otwarte to wszedłem… Radek jestem – podał rękę na przywitanie.
– Siostra, Ula – przedstawiła się zamroczona. – To znaczy Ula, nie że siostra zakonna… tylko taka zwykła… to ja może pójdę … się muszę… przewietrzyć się muszę, taki upał – wyminęła mężczyznę i wyszła z mieszkania bez pożegnania.
– Przepraszam za Ulę, ona taka zawsze jest narwana… poza tym z nią jest wszystko ok – zaśmiała się Nadia.
– To ty pewnie jesteś Nadia… – przywitał się lustrując ją wzrokiem. – Nawet mi to bardziej odpowiada – uśmiechnął się pod nosem.
– Jak chcesz kawę to tam jest ekspres – wskazała sprzęt.
– Ooo… to jest tu samoobsługa gości – zauważył rozbawiony.
– Prowadzimy politykę otwartego domu, goście mają czuć się jak u siebie – wzruszyła ramionami nie dając poznać zażenowania głupotą, którą przed chwilą wymyśliła na poczekaniu.
– Spoko, taka filozofia nawet mi się podoba… wysłałem ci na maila demo wykonania utworów do twoich tekstów. Mam nadzieję, że Matylda podała mi dobry e-mail – rozmawiał przygotowując sobie kawę.
– Tak, odsłuchałam… byłam zaskoczona, że tak to wszystko udało się połączyć – odpowiedziała zawieszając wzrok na mężczyźnie… Blondyn, niebieskie oczy, zarost, dobrze zbudowany. Nie spodziewała się, że przyjdzie w jeansach i szarym podkoszulku z narzuconą na nim rozpiętą, kraciastą koszulą. Miał coś w sobie ze złego chłopca.
– Dopiero to będzie dobre jak zrobimy z tego wersje studyjne… Proszę, już nie będę taki i poczęstuję ciebie również twoją kawą – parsknął zabawnie stawiając dwa kubki na stole i nie pytając się przysiadł się obok na krzesło.
– Dzięki… to daj mi te papiery, podpiszę sprzedaż tekstów – założyła włosy za ucho.
– Nie chcesz zapoznać się ze stawką i innymi warunkami? – Zdziwił się.
– Nie interesuje mnie to. Piszę bo lubię, a nie dla zysków – pokręciła głową.
– Rozumiem… Chcesz mnie spławić – podrapał się po szyi zdegustowany.
– Nie… myślałam, że spieszysz się. Poza tym nie miało to wszystko tak wyglądać. – Przymknęła oczy ze wstydu.
– A co jest nie tak? – Podrapał się po brwi.
– Przywitanie, rozmowa … nawet mój ubiór… wystroiłam się jak stróż w Boże ciało – schowała twarz w ręce.
– Ale ja właśnie to lubię w kobietach – jego głos przybrał zupełnie inną barwę.
– Może opowiesz mi coś związanego z pracą w twojej branży. Może mnie to zachęci do napisania kolejnych tekstów – wymusiła śmiech by rozładować atmosferę.
– Dobra, ale liczę na rewanż… – mrugnął do niej zaczepnie.
Zaczął opowiadać różne zabawne sytuacje, które miały miejsce podczas jego pracy z gwiazdami…. W szybkim tempie wytworzyła się między nimi luźna atmosfera co sprzyjało jeszcze lepszemu nawiązaniu nici porozumienia. Śmiali się do łez. Nadia nie pamietała by ostatnim czasem tak dobrze bawiła się w towarzystwie nieznanej osoby.
– Mam nadzieję, że przekonałem cię, nie tylko do tekstów… – powiedział to przeciągle, obrysowując palcem kontur twarzy dziewczyny.
Nic nie odpowiedziała. Pociągał ją i to bardzo. Nie cofnęła się nawet na milimetr gdy zbliżył swoje usta do niej. Atmosfera zgęstniała. Czuła jego oddech na swoich kącikach ust. Przymknęła oczy…
– Cześć Na… – usłyszała tak bardzo irytujący, znajomy głos.
– Krystian? – Odskoczyła gwałtownie od towarzysza.
– Kim on jest? – Krystian zaczął się nakręcać.
– Na mnie rzeczywiście już czas… – Radek wstał dopijając swoją zimną kawę. – Matylda przyniesie ci wszystkie dokumenty do podpisania, pewnie jutro. To w takim razie do miłego zobaczenia – puścił figlarnie oczko do dziewczyny i zupełnie ignorując mężczyznę opuścił mieszkanie.
– Nadia… – Krystian opadł na krzesło, które jeszcze przed momentem zajmował Radek.
– Proszę, nawet nie próbuj zaczynać – przerwała i odwróciła głowę by nie patrzeć na współlokatora.