18. FREE

Witajcie Kochani 🙂

Nareszcie nowy rozdział! Ostatnio kłopoty ze zdrowiem dają mi w kość, ale najważniejsze, że w końcu ogarnęłam całość.

Rozdział krótki, może wydawać się z pozoru nudny i nieistotny, aczkolwiek to co wydarzyło się w tej części będzie miało wpływ na dalsze wątki poboczne.

Jeszcze jeden rozdział i nareszcie nadejdzie ta długo oczekiwana przeze mnie chwila!

PS. Wiecie, że 31 maja była 3 rocznica założenia bloga?! 😉

Zapraszam na grupę GOOD NEIGHBOUR https://www.facebook.com/groups/2026880580973008/

N.

~*~*~*~*~

Otworzył oczy, wyprostował się i syknął boleśnie próbując rozmasować nadwyrężony kark. Zmrużył powieki, gdy promienie chłodnego ranka ukuły go w oczy. Chwilę później był już w łazience, podszedł do umywalki i przemył twarz zimną wodą. W danej chwili współczuł porannych mdłości wszystkim kobietom w ciąży… Spojrzał w lustro: podkrążone, zaczerwienione oczy, zarost kilkudniowy, przetłuszczone i roztargane włosy z widocznymi dość dobrze pasmami szarości. Najbardziej jednak przeraziły go coraz bardziej widoczne zmarszczki na całej twarzy.

– Ty stary, zjebany pijaku… – żachnął widząc swoje marne odbicie w lustrze.

Trochę czasu mu zajęło doprowadzenie się do względnego ładu. Wysłał wiadomość do Edka, że potrzebuje pilnie fryzjera i … bardzo dobrego kosmetologa. Jednak bycie częścią Sony miało swoje plusy, które dopiero teraz zaczął chociaż trochę doceniać. Czuł się zażenowany martwiąc się kilkoma zmarszczkami, ale musiał wyglądać jak najlepiej, gdyby przez przypadek natrafił na Nadię.

Potrząsnął głową chcąc oddalić te myśli i w pośpiechu zaczął ogarniać kuchnię. Nie chciał kolejnych spin z bratem… Wyrzucał ostatnią szklaną butelkę po alkoholu, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

– Ile razy mam powtarzać, że masz brać klucze! – Parsknął na przywitanie. Stając jak wmurowany na widok gościa. To zdecydowanie nie był Jimmy.

– Cześć Patrick. Mogę wejść? – Ciemnowłosa kobieta uśmiechnęła się nieśmiało.

– Jasne, wejdź. – Odchrząknął nerwowo, odsunął się robiąc przejście kobiecie.

– Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha, a ja podobno tylko widmem jestem więc nie powinnam być zdziwiona. – Zaśmiała się przekraczając próg mieszkania.

– Nie, po prostu jestem zaskoczony… Może tam? – Zaproponował miejsce przy stole kuchennym.

– Wczoraj twierdziłeś, że chciałbyś spotkać się jak najprędzej więc jestem. – Odpowiedziała spokojnie siadając na krześle. – Miłe to było, gdy na koniec dopisałeś, że tęsknisz. Poczułam się przez chwilę jak kiedyś. – Spojrzała się na męża kładąc płaszcz i torbę na drugim krześle.

– Bardziej chodziło mi, że tęsknię za poprzednim życiem, tym z przed wypadku. Było łatwiejsze. – Podrapał się po szyi czując się niezręcznie.

– Aha… widocznie źle zrozumiałam. – Wbiła wzrok w czerń stołu.

– Kawę? Herbatę? Przepraszam, nie pamiętam co lubisz. – Zaczął się niezdarnie krzątać po kuchni.

– To nic. Poradzimy sobie, bo ja pamiętam co oboje lubimy. – Podeszła bliżej i chwyciła bruneta za dłoń i otworzyła kuchenną szafkę. – Tak myślałam. Lewa, górna szafka i wszystko tam jest. – Roześmiała się życzliwie.

– Jednak znasz mnie lepiej niż myślałem. Ale to raczej nie było trudne, skoro byliśmy małżeństwem przez tyle lat. – Uśmiechnął się smutno.

– Jesteśmy małżeństwem. – Poprawiła męża stawiając przed nim kubek z aromatyczną kawą i usiadła naprzeciw mężczyzny.

– Już pewnie niedługo. – Zauważył. – Daj, podpiszę papiery.

– Patrick… Ja podobnie jak ty nie wierzę w przypadki. Myślę, że to co nam się przytrafiło ma nas czegoś nauczyć… Wiesz, to tak jakby Bóg dał nam drugą szansę, by poznać się na nowo i odnaleźć w sobie tą miłość sprzed lat. – Chwyciła mocno dłoń męża.

– Niby jak mamy to zrobić, skoro nawet nie pamiętam co lubisz pić o poranku… – Żachnął z irytacją.

– To nic. Potrzebujesz czasu, by wróciła pamięć. Lekarz radził, by przebywać w otoczeniu, które sprzyja wspomnieniom. A tu jest wszystko nowe więc jak masz coś sobie przypomnieć? – Wzruszyła ramionami.

– Jak mam wrócić tam, gdzie spotkało mnie tyle złego? – Zapytał z żalem.

– Fani czekają na twój powrót na scenę. Poza tym wszystko zaczyna się układać: Peter wycofał zeznania, obarczył winą Andreasa, przyznał też, że prawie wszystko co o tobie powiedział to same kłamstwa i pomówienia. Okazało się, że Andreas podłożył te narkotyki do twojej garderoby. Andreas został zwolniony. A twój adwokat zajął się procesem cywilnym za zniesławienie i utratę dobrego imienia czy coś w tym stylu… Tak czy inaczej w niedługim czasie powinieneś otrzymać na konto całą kwotę poręczenia. Oddasz bratu to co jesteś mu dłużny i jesteś wolny. Wszystko możemy zacząć od nowa! Najważniejsze, że jesteś oczyszczony z wszelkich zarzutów. Zaraz to rozgłoszą w mediach więc odzyskasz honor. Powrócisz w glorii i chwale. Zaczniesz wszystko od nowa. – Joelle opowiadała to z wielkim entuzjazmem.

– Wiesz, że mi na tym nie zależy. Chciałbym tylko odzyskać honor. Nic więcej mi nie jest potrzebne do szczęścia. – Wysunął dłoń z uścisku żony.

– A mi brakuje ciebie. – Przesiadła się na krzesło obok męża. – Wróć ze mną do domu. – Zaproponowała.

– Nie jestem jeszcze gotowy na powrót. – Spojrzał się w jej smutne oczy. – Przepraszam.

– Patrick, cholernie tęsknię za tobą! – Pisnęła boleśnie opierając czoło o ramię bruneta.

– Ale ty nigdy przecież nie przeklinasz. – Zaśmiał się ze zdziwieniem.

– A jednak coś pamiętasz. – Odwróciła twarz w jego stronę. – A pamiętasz, jak poznaliśmy się? – Widząc zmieszanie na twarzy męża kontynuowała. – zbierałam materiały do kolejnego artykułu o trzech cnotach boskich. Jeden z braci zakonnych miał pomóc w tekstach źródłowych opisujących różne obrazy miłości. Perfidnie mnie wystawił mówiąc, że nie ma czasu. Po raz pierwszy wściekałam się i zaczęłam rzucać się do niego z pretensjami. Komicznie to wyglądało… – Zaczęła śmiać się na samo wspomnienie. – Właśnie wtedy pierwszy raz spotkałam ciebie. Podszedłeś z zapytaniem czy możesz w czymś pomóc? No i pomogłeś… Rozmawialiśmy kilka godzin. Ty, przedstawiałeś mi chyba wszystkie możliwe interpretacje dzieł religijnych dotyczące miłości. Opowiadałeś to z prawdziwą pasją w szczególności „I List do Koryntian” świętego Pawła…. Zachwyciłeś mnie tym tłumaczeniem o dwóch miłościach: tej co daje Stwórca człowiekowi i tej: którą człowiek tak bardzo odrzuca… – Spojrzała się w oczy bruneta.

– A czymże jest człowieczeństwo bez zaznania miłości? – smutno uśmiechnął się przypominając sobie urywki kolejnych zdarzeń z przeszłości.

– Dokładnie tak powiedziałeś… Po kilku tygodniach wyznałam tobie, że ja wszystko zniosę i cierpliwie poczekam… Czekałam i otrzymałam nagrodę: Ciebie, twoją miłość i cudowne lata spędzone przy twym boku. – Przysunęła się bliżej, na tyle blisko, że czuł jej oddech na ustach. – Poczekam i tym razem, bo wiem, że warto. – Szepnęła obdarowując mężczyznę gorącym pocałunkiem.

Nie potrafił odwzajemnić pocałunku. Nie czuł nic, kompletnie żadnych uczuć, którymi należałoby obdarowywać kobietę, z którą żyje się już tyle lat. Tak, coś jednak czuł, wyrzuty sumienia. Czuł się winny… Joelle tak pięknie mówiła o ich miłości, a on kochał… ale inną kobietę, która całkowicie o nim zapomniała.

– Przepraszam Joelle…. Nie mogę. – Odsunął się od żony

W tym samym momencie usłyszeli sygnał nadchodzącej wiadomości. Kobieta mimowolnie spojrzała na okienko na wyświetlaczu w telefonie męża.

– Macie ze sobą kontakt… – Stwierdziła nie kryjąc zawiedzenia w głosie.

– Tak. Ale to długa historia. – Próbował się tłumaczyć.

– Pozdrów ją i przekaż, że nie dam ci tego cholernego rozwodu… Nie odprowadzaj mnie. – Poderwała się z krzesła, pospiesznie chwyciła swój płaszcz i wyszła z mieszkania z impetem zatrzaskując za sobą drzwi.

– Prędzej czy później i tak go dasz. – Prychnął ironicznie pod nosem chwytając za swój telefon.

~*~*~

Tego samego dnia również Warszawa…

– No hej! – Jędrek powitał Nadię przekraczając próg mieszkania. – Sorry za spóźnienie, ale niektórzy to mają rozregulowane poczucie czasu. – Skinął na zadąsaną Dankę.

– Nic nie szkodzi. Wchodźcie. – Nadia pokierowała przyjaciół w stronę kuchni. – Tu będzie nam znacznie wygodniej.

– Nie będziemy nikomu przeszkadzać? – Przyjaciel zapytał ściszonym tonem niepewnie rozglądając się wokół.

– Nie, no co ty. – Zaśmiała się. – Kacper jest u siebie a reszty szarańczy chyba nie ma w mieszkaniu więc spokojnie nikt nam nie przeszkodzi. – Nadia doskonale wiedziała kogo najbardziej obawia się jej przyjaciel.

– No to oki… możemy działać. – Jędrek przeciągnął się siadając na krzesło.

– Oby szybko, bo nie zamierzam tu siedzieć przez cały wieczór. Niektórzy mają swoje, prywatne życie i chcą z niego korzystać. – Danka uśmiechnęła się słodko akcentując ostatni aspekt zdania.

– Raczej jak każdy z nas… – Odparła Nadia czytając w pośpiechu wiadomość w telefonie. – Jeżeli chcecie coś konkretnego do picia, jedzenia to hulaj duszo. – Próbowała rozładować atmosferę.

– Ja chętnie zrobię sobie latte. – Mężczyzna podszedł do blatu, na którym stał ekspres i zaczął przygotowywać sobie kawę.

– To mi podaj coś mocniejszego, bo na trzeźwo tego nie zniosę. – Współtowarzyszka rzuciła do brata przez ramię.

Atmosfera z każdą minutą a raczej z każdym kolejnym wypitym przez Dankę łykiem wina stawała się coraz cięższa.

– To nie takie cele miały być w tej pracy. – Zauważyła brunetka.

– Jak zawsze musisz pokazać swoje wyimaginowane wyższe poczucie wartości poprzez wytykanie komuś nieistniejących błędów. W tym jesteś najlepsza. – Danka zaczęła szydzić z przyjaciółki. – Nie byłabyś sobą gdybyś nie pokazywała swego marnego ja.

– Już koniec? Możemy dalej pisać? – Nadia próbowała nie dać sprowokować się do wdania się w pyskówki.

– Nie, nie możemy! – Danka zrzuciła stos kartek z ważnymi zapiskami dotyczących pisanego właśnie projektu.

– Możesz nie odpierdalać nędznej szopki? – Mężczyzna spojrzał się z politowaniem na siostrę zbierając kartki z podłogi.

– Wiecie co, będzie lepiej jak dokończę to sama… Jutro rano będzie wszystko na waszych mailach. – Zadeklarowała Nadia przecierając dłonią twarz kipiącą z irytacji.

– No jasne! Wybawca narodów! – Zadrwiła przyjaciółka. – Zrób, zrób i doklej jeszcze swój stały trik na lepszą ocenę, przynajmniej i my z tych szprych zardzewiałych skorzystamy. – Posłała cyniczny uśmiech.

– Powiedz mi jedno. Czego teraz ode mnie oczekujesz? – Nadia bez cienia jakichkolwiek emocji zwróciła się do kobiety. – Mam rozpłakać się? Wpaść w depresję? Rzucić się z mostu? Ach faktycznie, ostatnie odpada przez te kurczę zardzewiałe szprychy. – Dodała z nutką ironii.

– Wiesz co… najlepsze co mogłabyś zrobić, to zniknąć jakkolwiek z tego świata. Nie widzisz, że niszczysz wszystkim życie? Zaczynając od twoich rodziców, siostrę, idąc dalej Krystianowi kończąc na tym twoim Paddym… o ile to wszystko co o nim mówiłaś nie jest tylko i wyłącznie twoją wyimaginowaną historyjką na potrzeby podwyższenia kaleckiego ego. – Zlustrowała kobietę pogardliwym wzrokiem.

– Co ty wygadujesz? Ubieraj się, wychodzimy! – Jędrek szarpnął siostrę za ramię. – Nie słuchaj jej. To nie jest prawda. – Zwrócił się do przyjaciółki.

– Zostaw mnie! – Wyszarpnęła się bratu. – Nie mam zamiaru nigdzie wychodzić. – Poprawiła swój rękaw bluzki i kontynuowała. – Nie widzisz tego, że jedyne co wzbudzasz w ludziach to litość… Twój Radzio nawet tu nie przychodzi a podobno w związku jesteście. Chyba, że to związek duchowy… A myślisz, że czemu Krystian nie układa sobie życia? – Przykucnęła obok brunetki. – To nie miłość do ciebie. To żal i zwyczajny odruch współczucia. Facet ma świadomość, że mieliście brać ślub… a teraz nic dobrego ciebie nie czeka więc lituje się by nie pokazać, że wszyscy są szczęśliwi … wszyscy prócz ciebie… A ty co? Ty uważasz się za najlepszą w każdym aspekcie życia i mierzysz jeszcze wyżej chcąc podpisywać się nazwiskiem Kelly. Spójrz na siebie… myślisz, że on zechciałby chociaż zerknąć na ciebie? Reprezentujesz wszystko co płytkie i bezwartościowe. Jeżeli tego nie widzisz to jesteś hipokrytką. – Wyprostowała się i podeszła bliżej stołu chwytając butelkę z alkoholem. – Jesteś tak sama marna jak to nędzne, tanie wino… – Skończywszy monolog wylała zawartość butelki na głowę brunetki nie kryjąc satysfakcji.

– I ty masz czelność nazywać się przyjaciółką. – Danka aż zadrżała na dźwięk jego głosu. Stał oparty o ścianę z założonymi rękoma na piersiach. – Wybacz, ale brawa nie będę bić za ten kiepski spektakl niczym mary ze spalonego teatru. – Jego wzrok przeszył kobietę na wskroś. – Skaczesz jak taka wściekła pchła na wielbłądzie w cyrku. – Stanął blisko, za blisko. – Nie sądzisz, że już czas na ciebie? – Zapytał kokieteryjnie chłodząc oddechem jej policzek, po czym wręczył płaszcz. Danka najwyraźniej chciała coś dodać, ale bliskość mężczyzny onieśmielała kobietę, więc odwróciła wzrok i bez słowa opuściła mieszkanie. Jędrek szepnął kilka słów przepraszających i wybiegł za siostrą.

Nastała cisza, słychać było jedynie ich oddechy. Od ostatniej dość zaognionej sytuacji starali się nie wchodzić sobie w drogę. Ale teraz… teraz to zupełnie inna sprawa. Nie widział Nadii nigdy wcześniej tak bardzo stłamszonej. Nawet on, mając sporo za uszami, nie doprowadził jej do takiego stanu. Bez słowa podszedł do kuchennego blatu, urwał z rolki kilka płatów papierowego ręcznika i zaczął wycierać zabrudzoną podłogę.

– Idź do łazienki, ja tu wszystko ogarnę. – Chrząknął niepewnie. Ona tylko pokiwała głową. – Nadia, wiesz doskonale, że wszystko co powiedziała to czyste kłamstwo. – Przykucnął przy kobiecie poprawiając mokre i kleiste włosy. – Nie znam drugiej tak bardzo wartościowej osoby jak ty.

– Ale to nawet nie chodzi co powiedziała, ale w jaki sposób to uczyniła. – Załkała.

– Może nie jestem odpowiednią osobą, by pocieszać ciebie w tego typu sprawach, ale nie powinnaś pozwolić jej triumfować. Nie rozgryzaj tego: dlaczego i jak to wszystko powiedziała. Musisz spojrzeć twarzą w twarz… Ona widzi w tobie swoją konkurentkę a była przyzwyczajona, że zawsze wszystko kręci się wokół niej. – Ujął jej twarz w dłonie. – Spójrz na mnie. – Zaczekał aż wbije w niego swoje załzawione, smutne spojrzenie. – To co powiedziała o mnie to nie jest prawdą… kocham cię i dlatego nie potrafię znaleźć sobie innej kobiety, bo każda będzie tylko substancją zastępczą. Wiem, że nie układa się między nami przez to wszystko, ale zawsze możesz na mnie liczyć… – Przejechał palcem po mokrym od łez policzku. Jej obecny wygląd, poplamiona winem bluzka i mina małej dziewczynki sprawiały, że była bezbronna a on jeszcze bardziej ją za to kochał.

Wstał i ponownie zaczął ogarniać kuchnię. Nie mógł teraz dać się ponieść uczuciu, bo pogorszy sprawę. Aczkolwiek w głowie rodził się nowy plan, który miałby zapewnić całkowity zwrot akcji…. Nic na siłę, przecież najważniejsza jest wolność… Czekała go spora praca, ale dla Nadii warte jest jego poświęcenie… Ale najpierw Matylda. Z nią powinno pójść sprawnie i szybko, gorzej z Danką. Aczkolwiek z nią sobie także poradzi.

Dodaj komentarz