15. MOTYLE I ĆMY

GN_15

„Chciałbym być twoim telefonem

Przy którym teraz śpisz

Głaszczesz go i pieścisz

Ustami gładzisz ekran i…”

– Wszystko z tobą w porządku? – Kacper otworzył drzwi pokoju kumpla, z którego buchnęła łuna dymu o bardzo dobrze znanej mu nucie zapachowej. – Łooo stary! Dopiero 10 rano a ty dalej imprezujesz. – Zamknął drzwi, podszedł do okna i otworzył je na oścież. – Ile już spaliłeś? Będziesz struty. – Przysiadł na sofę i bacznie obserwował blondyna.

– Mam to w dupie. – Krystian kolejny raz zaciągnął się skrętem.

– Myślałem, że wreszcie coś zrozumiałeś… Szukałem ciebie przez pół nocy! Martwiliśmy się o ciebie. – Kacper przetarł dłonią zmęczoną twarz.

– Niby kto? Ty, Ula… daruj sobie. – Zaśmiał się kpiąco poprawiając sobie podgłówek.

– Nadia też… – Spojrzał na niego wymownie.

– Jakoś to po niej nie widać… – Prychnął Krystek.

– Jesteś moim przyjacielem. Zawsze wspieraliśmy siebie. Znamy się od wielu lat. Jesteś dla mnie jak brat i nikt ani nic tego nie zmieni… – Poczekał aż błędny wzrok blondyna powędruje w kierunku jego twarzy. – Ale twój poziom kretynizmu osiągnął już punkt krytyczny. Nigdy nie rozumiałem twojej fascynacji akurat Nadią. Nadajecie na zupełnie innych falach. Macie inne pasje. Łączył was już potem wyłącznie dobry seks, nic więcej. Wiesz doskonale, że wasz związek by nie przetrwał przez twoją chorobliwą zazdrość. Kiedyś taki nie byłeś… – stwierdził bez zbędnego owijania w bawełnę.

– To wszystko wina tego sukinsyna… – Poderwał się blondyn. – Gdyby nie wszedł mi w paradę teraz Nadia byłaby moją żoną i mielibyśmy dzieci. Tak jak… – urwał.

– Tak jak to ty ustaliłeś przed laty. – Dokończył za niego przyjaciel. – Zrozum, to były twoje plany. Ona jest jak barwny motyl, potrzebuje wolności…. Przypomnij sobie, ona zawsze robiła wszystko na opak. Z Paddym też flirtowała na złość tobie, a że potem przerodziło się w coś więcej to już inna sprawa.

– Jakie: coś więcej?! – Żachnął poirytowany Krystian.

– Nie zaprzeczaj. Spójrz prawdzie w oczy. On jej nie ustawiał. Przyjął ją taką, jaką jest. Tam nie musiało być kłótni, by dogadać się o cokolwiek. Rozumieli się bez słów. – Zasępił się na chwilę. – Pomimo, że mi z Nadią nie do końca było po drodze, to wtedy imponowała mi: Jej entuzjazm, pasja… całokształt. Miała tyle zapału, siły i wiary we wszystko. Potrafiła tym zarażać. On właśnie to wszystko w niej widział. Brał każdą chwilę, każdy moment na ich wspólnych zasadach… To was różniło. Dla ciebie ona w wieku 16 lat była przyszłą żoną. Miałeś zaplanowane każdy szczegół jej życia. – Kacper przypatrywał się trzęsącym się mięśniom twarzy Krystiana

– Ja ją kochałem i kocham prawdziwą miłością. On się nią jedynie bawił. – wymamrotał.

– Paddy nie chciał jej śmierci… Ten wypadek nie stał się bez przyczyny. Dobrze o tym wiesz – Podniósł znacząco brew.

– Nigdy więcej tego nie mów! – Krystian z furią w oczach chwycił przyjaciela za koszulkę.

– Wyluzuj stary… – odepchnął od siebie mężczyznę. – Nikt ciebie nawet nie podejrzewa.

– To nie miało być tak. Samochód miał się po prostu zatrzymać i dalej nie ruszyć… Nie wiem co poszło nie tak. – Szepnął siadając z powrotem na sofę.

– Zginął Wojtek, Nadia cudem uszła z życiem. – Kacper usiadł obok kumpla. – Co jej teraz z tego życia? Nie uważasz, że pora zakończyć ten rozdział? Ona próbuje po 10 latach coś posklejać, zacząć na nowo… nie utrudniaj jej tego. – Zwrócił się do niego licząc na zrozumienie.

– Ale przez te 10 lat były okresy, że była wstanie dać nam szansę. Boże przecież możemy być szczęśliwi…. Czego mi brakuje? Ja naprawdę wariuję, wiem o tym. – Schował twarz w dłoniach.

– Powinieneś zwrócić się o pomoc do specjalisty. Zobacz Nadii pomogło. Odnosi sukcesy zawodowe, wróciła na studia… Dziesięć lat egzystencji, zapierała się, że nikogo nie chce, aż tu nagle pojawia się Radek i wszystko zmienia. Nawet planują wspólne zamieszkanie. Podobno za rok, ale znając determinację Radka, to za kilka miesięcy już Nadia nie będzie naszą współlokatorką. – Uśmiechnął się życzliwie.

– On z nią nie będzie, przecież to oczywiste. – Prychnął zuchwale blondyn.

– Tak, tak… Zaraz dodasz, że się bawi. Czekaj, czekaj… – zmrużył teatralnie oczy. – Coś mi to przypomina… Paddy też się nią bawił, aż tak bardzo, że do waszego ślubu by nie doszło. – Wyciągnął rękę w geście by Krystian mu nie przerywał po czym kontynuował dalej. – Paddy był jej jedyną prawdziwą miłością.

– Ale go tu nie ma! – Podszedł do otwartego okna. – Gdybym miał z nią dziecko, to ono by łączyło nas już na zawsze. – Oparł dłonie o parapet.

– Nie jesteście razem już dziesięć lat. Przez ten czas mogłeś mieć już ze dwie żony. – Kacper poklepał przyjaciela po ramieniu. – Odpuść a zobaczysz, że wszystko samo się ułoży.

– Taaa… ułoży się z pewnością. Już ja tego dopilnuję. – Blondyn uśmiechnął się pod nosem.

~*~*~

Tego samego dnia, Monachium.

– Jak możesz w ogóle tak mówić, że nie wiesz, czy dasz radę grać z nami w tegorocznej trasie! – Patricia z wściekłością poderwała się z krzesła. – Jimmy, na litość boską, przecież wiesz jak długo planuje się występy. Kto niby teraz zastąpi ciebie? Jak to sobie wyobrażasz? – Wybałuszyła oczy.

– Możesz nie dramatyzować. Nie powiedziałem, że nie zagram w ogóle, tylko nie na całej trasie. – Mężczyzna spojrzał się na siostra wyczekując zrozumienia.

– Zrozum! Jak ja sama to udźwignę? Kto ma zabrać twoje kwestie? Kathy, John a może Paul? – Zapytała ironicznie. – Ja mam do wykarmienia rodzinę!

– No co ty nie powiesz! Bo ja kurwa nie muszę! Nie muszę utrzymać rodziny, spłacać kredytu w dodatku nie mojego! Jeszcze obrywam za wszystko! – Również poderwał się z kanapy. – Robię co mogę, by wszystkim chronić dupę a i tak wszelkie pretensje są ciągle do mnie!

– Czyli Paddy nie oddał jeszcze pieniędzy. – Patricia opadła bezsilnie na oparcie fotela.

– Nie o to chodzi… to znaczy Meike ma do mnie żal, że nie powiedziałem jej o kredycie. Doskonale wie, że Paddy z czasem odda pieniądze, dlatego nie ma nic przeciwko pomocy… przynajmniej jemu. – Zasępił się na chwilę.

– O Joelle chodzi… – Westchnęła blondynka. – Wciąż nie ufa tobie?

– Daj spokój! Nic mnie z nią nie łączy! Pomagam jej z dobrego serca, przecież to rodzina. – Chwycił nerwowo szklankę z wodą.

– Ale łączyło i każdy o tym pamięta włącznie z Paddym. – Przypomniała bez ogródek.

– Jeden błąd będziesz mi wypominać do końca życia? – Skrzywił się na słowa siostry.

– Ja nie mam takiego zamiaru, ale fakty są takie, że Joelle jest jakoś dziwnie ostatnio nieporadna. – Zmarszczyła czoło. – Wcześniej też często zostawała sama jak Paddy był w trasie i nie potrzebowała pomocy.

– Dużo przeszła. Nie ma nikogo bliskiego… – Próbował tłumaczyć bratową.

– Wiesz co było… Nie powinieneś angażować się w jakiekolwiek relacja z tą osobą. – Pouczyła go Patricia.

– Odpuść. – Skrzywił się, ten temat stanowczo nie byk mu na rękę.

– Co u Patricka, odzywał się do ciebie? – Chciała zmienić temat. Doskonale zdawała sobie sprawę, że z poprzednim nie dojdą do porozumienia.

– Pracuje i odnosi pierwsze sukcesy. Niedługo dostanie mieszkanie więc powoli zaczyna układać sobie wszystko na nowo. – Zaczął opowiadać blondynce.

– A gdzie mieszka? Chciałabym go odwiedzić, wesprzeć… – Westchnęła przesadnie.

– Mieszka w Warszawie i tam pracuje. Potter wszystko ogarnął….

– Czekaj, pracuje jako muzyk w Polsce? – Zmarszczyła czoło.

– Pisze teksty dla różnych gwiazd. – Wyjaśnił szybko.

– To nie jest na pewno dla niego komfortowa sytuacja. Przykre, był gwiazdą a teraz pracuje NA gwiazdy. – Posmutniała, uświadamiając coś sobie dodała po chwili. – A gdybyśmy go poprosili o teksty na płytę, zgodziłby się?

– Słucham? – Jimmy próbował zachować spokój, ale pytanie bardzo go zirytowało.

– Potrzebuje pieniędzy. My zapłacimy, on napisze. Rozsądne chyba. – Próbowała przekonać brata do swoich racji.

– No raczej nie. – Parsknął. – On już nie jest członkiem zespołu i nie chce mieć z tym nic wspólnego.

– Doskonale wiesz, że wszystko popsuło się przez tą… Polkę. A ty jeszcze go wysyłasz do niej! – Wydarła się.

– Daj spokój! Nadia najprawdopodobniej jest już wiele lat po ślubie. Od dawna nie było nawet o niej rozmowy. – Jimmy przewrócił oczami.

– Pamiętasz przecież ile było przez nią problemów. To przez nią zespół rozpadł się! Gdyby nie ona Paddy byłby nadal z nami, a Kelly Family miałoby swoją renomę! – Huczała ze złością Patricia.

– Taaa… z pewnością. – Zadrwił pod nosem.

~*~*~

Następnego dnia, późne popołudnie. Warszawa…

Ula snuła się bez celu wzdłuż alejek w pobliskim parku. W ostatnim czasie atmosfera panująca w mieszkaniu była co najmniej lipna. Osoba stojąca gdzieś z boku kazałaby wyprowadzić się współlokatorom i uznałaby sprawę za zamkniętą. Jednakże tą czwórkę łączyła szczególna więź, choć stawała się coraz bardziej toksyczna. Do niedawna mogłaby śmiało powiedzieć ich motto: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego… aczkolwiek dzisiaj już nie była tego tak pewna…. Byli od zawsze dla siebie wsparciem. Wszystko robili razem i plany mieli wspólne. Lecz przyszedł dzień, w którym wszystko zaczęło się sypać. Najpierw wypadek Nadii i śmierć ich brata. Następnie rozstanie Krystiana z Nadią. Fiksacja ojca i obwinianie wszystkich wokół za śmierć Wojtka. A teraz przez incydenty Krystiana czuła, że koniec jej związku z Kacprem również jest tylko kwestią czasu. Mężczyzna oczekiwał od niej kolejnego kroku jakim jest małżeństwo. Ula kochała Kacpra to nie podlegało jakiejkolwiek dyskusji, ale ten cały formalizm sprawiał wrażenie sztywności i przestrzegania norm i zasad. Zawsze była przeciwnikiem małżeństwa. Nie wyobrażała sobie bycia żoną. Czułaby się jak niewolnik albo więzień w kajdanach… Może było to spowodowane nieudanymi relacjami rodziców w ich małżeństwie. Może tak naprawdę wolałaby mieć bezproblemowe „wyjścia ewakuacyjne” …

Dzwoniący telefon wyrwał Ulkę z posępnych myśli. Spojrzała na wyświetlacz i ciężko westchnęła.

– Nadia nie chce spotkania. – Powiedziała bez zbędnego powitania matki.

– To ją przekonaj… Może wpadnę do was dzisiaj wieczorem? – zaproponowała pośpiesznie Dorota.

– To raczej zły pomysł. – Wymamrotała dziewczyna.

– Potrzebuję pomocy Nadii. Ona na pewno to zrozumie. – Obstawała przy swoim.

– Nadia jeszcze nie wie, że rozwodzicie się. Zresztą takie atrakcje to u was norma, a po kilku miesiącach i tak wracacie do siebie jakby nigdy nic. – Ula, przysiadłszy na pobliskiej ławce, przewróciła oczami przypominając sobie podobne sceny z przeszłości.

– Ale teraz to już ostateczna decyzja…. To, skoro nie mam do was przychodzić to namów ją żeby wróciła do domu, chociaż na jakiś czas. – Kobieta starała się pohamować emocje.

– Nadia nie wróci nawet jeżeli ojca tam nie będzie. Zresztą układa swoje życie i na swoich zasadach. Jest szczęśliwa w związku i z Radkiem planują wspólnie zamieszkać. Ty jak zawsze mnie nie słuchasz. Mówiłam już to kilka razy. – Westchnęła Ula.

– Wiesz doskonale, że to nie jest związek. Zresztą tłumaczyłam już tobie, dlaczego tylko Nadia jest wstanie mi pomóc! – Podniosła głos na córkę.

– A ja powiedziałam już, że to byłoby podłe posunięcie z twojej strony… – Urwała i zaczęła wpatrywać się z niedowierzaniem w przechadzającego się pobliską dróżką mężczyznę. – Muszę kończyć. – Rzuciła niedbale po czym rozłączyła się.

Podniosła się z ławki i powolnym krokiem zaczęła iść w kierunku mężczyzny, który wydawał się dziwnie znajomy.

– Paddy? – Zawołała niepewnie Ula. Na co mężczyzna nałożył na głowę kaptur i przyspieszył kroku.

– Zaczekaj! – Zaczęła niezgrabnie biec. Klnąc pod nosem za swój pomysł założenia szpilek na spacer po parku. Zrobiła kilka kroków, gdy poczuła ostry ból kostki. – Ałć! – Syknęła boleśnie, utykając próbowała zrobić kilka kroków, ale nieskutecznie. – Kurde! – Usiadła obolała na chodnik i wyjęła telefon wybierając numer Kacpra – Możesz po mnie przyjechać, jestem w parku i chyba skręciłam nogę.

Schowała telefon z powrotem do kieszeni. Było jej głupio sama przed sobą, że pomyliła nieznajomego mężczyznę z Paddym i jak nastolatka jeszcze zaczęła za nim wołać. Przecież to niemożliwe, by był w Polsce.

~*~*~

Następnego dnia, późny wieczór. Warszawa…

Od: Radek

„Termin, mała termin!”

– Taaa… jakbym nie wiedziała. – Nadia po przeczytaniu wiadomości rzuciła telefon na poduszkę.

Przetarła dłonią zmęczone oczy. Współpraca z artystką nie układała się dobrze. Każdy tekst napisany przez dziewczynę był odrzucany i złośliwie krytykowany. Niejednokrotnie chciała zrezygnować, ale Radek na to nie wyrażał zgody, wiedziała bardzo dobrze, że ręczył za nią głową. Gwiazda miała precyzyjnie nakreślone oczekiwania. W sumie wielki banał: miłość, tęsknota, ból i wszelkie emocje towarzyszące nieodwzajemnionemu uczuciu…

Brunetka przymknęła oczy, przecież to wszystko towarzyszyło jej przez ostatnią dekadę. Tak długo walczyła by zapomnieć o wszystkim co było, by wyrzucić ze swojego życia żal, rozgoryczenie i rozczarowanie. Pamiętała dokładnie ten dzień, gdy przeczytała oficjalną informację o ślubie Paddy’ego. Przygryzała wargę na same wspomnienie. Na ironię, nie miała o to żalu do mężczyzny. Wręcz przeciwnie, poczuła ulgę. No właśnie nawet nie rozumiała, dlaczego ulgę: że ułożył sobie życie? Że jest szczęśliwy? Że jest tak, jak ona to przewidziała- nic dla niego nigdy nie znaczyła?

–  Na cholerę o tym myślisz? – Warknęła na siebie.

Długo jej zeszło, by nauczyć się „nie kochać” Paddy’ego. W końcu przecież musiała to zrobić. Była wściekła na siebie, na los, ale nie potrafiła obwiniać go o cokolwiek co ma związek z ich relacjami a raczej brak relacji. Próbowała sobie tłumaczyć, że tak jest lepiej. On zrobił karierę, jest rozpoznawałby i prywatnie też raczej się wiedzie. Owszem każdy ma gorsze chwile, ale była przekonana, że Paddy jak zawsze spadnie na cztery łapy.

Westchnęła, gdy zobaczyła kilka nieodebranych połączeń od matki.

– Mama, mama, mama ostrzegała. Będziesz sama, sama wianki zaplatała. Kiedy księżyc blaskiem zajrzy wszędzie. Twój kochany znowu nie przybędzie. – Zamruczała pod nosem. – Chyba przerzucę się na disco polo. Tam takie badziewie będzie rozchwytywane. – Prychnęła i wybrała numer do matki. Ona nie odpuści więc brunetka chciała mieć tą rozmowę za sobą.

– Mam mało czasu. O co chodzi? – Odezwała się pierwsza, gdy tylko usłyszała jej głos.

– Nie wiem, czy wiesz, ale rozstajemy się z ojcem. Obecnie nie mieszkamy razem. Jestem sama w mieszkaniu i tak sobie pomyślałam, że może wrócisz i będzie jak dawniej? – Dorota ostrożnie przedstawiła córce swoją propozycję.

–  Nie skorzystam z twojej oferty. Tylko po to dzwonisz? – Chciała jak najszybciej zakończyć rozmowę.

– Mieszkam tu do czasu orzeczenia sądu. Ojca reprezentuje Kossowska… – chrząknęła nerwowo.

– Czemu mnie ten fakt nie dziwi? – Prychnęła.

– To jest Krystiana matka. Może mogłabyś z nim porozmawiać? – Zapytała błagalnym tonem.

– Ale jak sobie to wyobrażasz? Pójdę i powiem mu „Krystianku powiedz mamusi, że mój ojciec ma zostawić mieszkanie mamie.” Na pewno mnie posłucha. – Zaśmiała się ironicznie.

– Może nie tak wprost, ale trochę subtelniej. – Zauważyła Dorota. – On ciebie kocha. Jeżeli zobaczy, że zależy ci na tej sprawie, to zrobi wszystko, abyś była zadowolona. – Przekonywała.

– Nie jestem tego taka pewna. Tym bardziej, że ostatnio ojciec z Krystianem nie mają dobrych relacji. – Uśmiechnęła się, gdy na wyświetlaczu pojawił się komunikat o nowej prywatnej wiadomości od bardzo aktywnego grupowicza w ostatnim czasie.

– Opowiadasz dyrdymały. Krystian z Bogdanem spotykają się regularnie. Ba! Mają lepsze relacje niż mieli lata temu. Nie będę zagłębiać się jakimi drogami obaj się szlajają… – Odparła z pogardą brunetce.

–  Tym bardziej nie powinnam się mieszać. Ojciec będzie bawił się naszym kosztem. A Krystian będzie chciał „coś za coś”…. a ja tego „czegoś” mu nie dam. – Skrzywiła się na wspomnienie ostatniej rozmowy z blondynem.

– Nadia, chcesz, aby twoja matka była bezdomna? Nawet gdybyś zastosowała mały flirt, co to za koszt porównując powagę sprawy?! – Zaczęła krzyczeć.

– Czyli mam wskoczyć mu do łóżka? – Wykpiła tłumaczenie Doroty.

–  Ja tego nie powiedziałam, ale każdy z nas jest dorosły… różne układy wchodzą w grę. – Powiedziała to całkowicie poważnie.

– Wiesz co… Jeżeli te różne układy wchodzą w grę, to sama z nim idź się pieprzyć! – Rozwścieczona rozłączyła rozmowę i dodała numer do zablokowanych.

Nie mogła uwierzyć w to wszystko, co przed chwilą usłyszała. Jak mogła? Jak jej własna matka mogła postawić ją w takiej sytuacji? Jedna, druga łza kłapnęła na wyświetlacz telefonu, który kolejny raz zakomunikował nadejście nowej wiadomości.

-Ty to potrafisz wybrać idealny moment na rozmowę. – Pociągnęła nosem, otarła palcem łże ze szkła urządzenia i odczytała wiadomości.

Good Neighbour

„(przesyła link)

Trafiłem na ten kawałek i pomyślałem o Tobie 😍

Nadia kliknęła w przesłany link. Została przekierowana do witryny YouTube a jej oczom ukazał się fragment z Over The Hump a mianowicie filmik z „Key to my heart”. Mimowolnie uśmiechnęła się.

Nadia Lenard

„Cześć Patrick!

Bardzo mi miło. Stare, dobre czasy ❤️

Pozdrawiam.”

Pisał do niej od jakiegoś czasu. Lubiła czytać jego wiadomości. Jednak była ostrożna, ponieważ ciągle to jednak fikcyjne konto. W dodatku pisał na oficjalne konto więc musiała zachować profesjonalizm. Patrick pisał często długie monologi, niczym wpisy do pamiętnika. Opowiadał jak minął mu dzień; co ciekawego wydarzyło się; nie zabrakło również śmiesznych anegdot. W ostatniej wiadomości, na którą Nadia nie zdecydowała się odpowiedzieć, nadmienił, że coraz częściej myśli o dawnej miłości. Bardzo czule opisał dziewczynę z przeszłości. Dodając, że nigdy sobie nie wybaczy tego, że nie wystarczająco walczył o ich miłość… Nadia zazwyczaj odpisywała zdawkowo, bardziej formalnie. Czasami wysyłała tylko emotkę. Ale na ostatnią nie potrafiła odpisać, bo niby co miałaby napisać: „chciałabym, aby mój były (o ile chociażby był moim) też tak bardzo żałował.” Z zasępienia wyrwał ją sygnał przychodzącej wiadomości.

Good Neighbour

„Nie chcę być natarczywy ani nachalny. Po prostu lubię do ciebie pisać.

Pamiętasz jak w jednej z wiadomości proponowałaś mi pomoc w języku polskim? Właśnie potrzebuję pomocy w przetłumaczeniu tekstu. Czy mogę liczyć na Twoją pomoc i przesłać załącznik?”

Nadia Lenard

„Jasne! Nie ma problemu. Jeżeli będę wstanie pomóc, chętnie to zrobię 😊 To czekam na tekst.”

Wiedziała, że ta noc i tak będzie nieprzespana. Przynajmniej na chwilę zajmie czymś głowę.

Nie musiała długo czekać, w przeciągu kilkunastu minut otrzymała cały tekst. Z zaciekawieniem zaczęła czytać i dokładnie tłumaczyć.

Przecież mogło być inaczej niż jest Życie układa się

Dziwnie tak

[…]

Chciałbym móc już nie starać się

Mieć wszystko

I być tam gdzie ty

Z każdym nowym wersem coraz trudniej było jej przekładać to na język polski. Problemem nie była bariera językowa, lecz niechciane uczucia, które towarzyszyły jej podczas analizy tekstu.

[…]

Już nie licz dni do końca

Zabawne

Bo wtedy wszystko było takie łatwe

A pod sercem zostaw mi po sobie motyle, ćmy

To przecież były słowa Paddy’ego. Dokładnie tak mówił za każdym razem, gdy przyjeżdżał do Polski. Zawsze łaknęła zachłannie nawet pojedyncze sekundy ich spotkania. To przecież niemożliwe, to tylko zbieg okoliczności. W jednej chwili wszystkie wspomnienia wróciły. Poczuła się jak porcelana, kruszyła się kawałek po kawałku.

– Na co ci to było głupia? – załkała przez łzy.

Dodaj komentarz