21. YESTERDAY

Hej Kochani 😀

Wiem, że to makabryczne opóźnienie.

U mnie w życiu to ciągła karuzela… ale najważniejsze, że mimo wszystko nareszcie wstawiam rozdział- pierwszy w tym roku.

Dziękuję, że jesteście i czytacie ❤️

Zapraszam na grupę GOOD NEIGHBOUR https://www.facebook.com/groups/2026880580973008/

N.

~*~*~*~*~

– Ona ciebie nie kocha…. A niby czego spodziewałeś się? Stary nieudacznik życiowy… Jesteś nikim dla niej. Chyba pokazała to tobie na wskroś!

Pijacki bełkot można było usłyszeć już od samego wejścia do mieszkania. Jimmy właśnie wrócił z Niemiec, zamknął cicho drzwi i położył plecak przy ścianie. Był lekko zdezorientowany, ponieważ wskazówki zegara pokazywały 7:00 a jego brat zaczynał raczyć się kolejną butelką wódki.

– Otwórz okno, bo tu śmierdzi jak w gorzelni! – Szybkim krokiem skierował się do okna, odsłonił rolety i otworzył je na oścież. Podszedł do Paddy’ego i zabrał mu butelkę z ręki. – Lekarz zabronił ci pić, przecież doskonale wiesz czym to grozi.

– Gówno mnie to obchodzi. Jak wykituję to będzie nawet lepiej… i tak nie mam już dla kogo żyć. – Żachnął brunet wyrywając starszemu bratu alkohol.

– Co ty kurwa bredzisz? Wszystko powoli układa się a ty wiecznie narzekasz! – Zrugał Paddy’ego.

– Powinienem wtedy skoczyć! Nawet to spierdoliłem! – Brunet każde kolejne słowo wypowiadał z coraz bardziej łamiącym się głosem.

– Nie pieprz bzdur! Wstawaj, idziemy do łazienki, mocna kawa a dopiero wtedy opowieści dziwnej treści. – Jimmy chwycił mężczyznę, siedzącego na ziemi, pomógł mu wstać i zaprowadził do łazienki.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że Paddy jest załamany więc domyślił się, że rozmawiał z Nadią. Być może widział się z nią a ich spotkanie mogło potoczyć się różnie… zapewne nie po myśli jego młodszego brata.

– Wyglądasz jak z krzyża zdjęty. – Zareagował na widok mężczyzny siadającego przy stole.

– Wiem, jestem beznadziejny. – Paddy odpowiedział z wisielczym humorem.

– Łooo brachu! Ale ty się rozczulasz nad sobą niczym jakaś diva. – Jimmy próbował obrócić całą sytuację w żart, ale widząc kiepski stan towarzysza, postawił kubek z zaparzoną kawą i usiadł na przeciw niego. – A więc słucham. Twój darmowy psychoterapeuta z telefonu zaufania właśnie czekał na kolejną smutną opowieść. – Rozłożył ręce w glorii i chwale, ale to nie pomogło by brunet odezwał się. – Twoja mina srającego kota sugeruje, że rozmawiałeś z Nadią i ów rozmowa nie przebiegła po twojej myśli.

– Ona jest za ścianą. – Paddy przecierając twarz wymamrotał te słowa ledwie słyszalne.

– O kurwa! Tutaj… Spaliście ze sobą? Tak od razu?! – Jimmy aż zakaszlał z wrażenia podskakując na krześle.

– Popierdoliło cię do reszty! Nie tutaj kretynie! – Paddy wrzasnął. – Mieszka po sąsiedzku i ma mnie w dupie! Tyle w temacie! – Rozwścieczony pospiesznie wstał od stołu i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu.

– Powiedziała tobie to w twarz? – Jimmy niewzruszony zapytał się spokojnie.

– Nie… W sumie prawie w ogóle ze mną nie rozmawiała, a jak już to odpowiadała wymijająco. Podsumowując, olała mnie, czyli ma mnie w dupie! – Paddy stanął na środku salonu i teatralnie rozłożył ręce.

– Może była po prostu w szoku. Tak nagle pojawiłeś się. Niespodziewanie… – Zastanowił się przez chwilę. – A gdzie wy spotkaliście się tak w ogóle?

– U niej w mieszkaniu… – widząc nietęgą minę brata zaczął opowiadać wczorajszą sytuację, gdy skończył wcale nie było mu lżej.

– Czyli oni siedzieli i mieli mały melanżyk a ty wbiłeś się na krzywy ryj myśląc, że Nadia rzuci się tobie w objęcia? Tyle lat nie mieliście kontaktu. W dodatku pamiętać powinieneś wasze burzliwe ostatnie spotkanie…  więc miała tobie rzucić się na szyję i zwierzać ze wszystkich tajemnic? – Jimmy fuknął jak na małe dziecko.

– No przecież wiem! Ale nawet nie powiedziała, że ma kogoś a potem zaczęła pytać się o Joelle. – Paddy ponownie usiadł na krzesło przy stole.

– Nic się nie zmieniła – Jimmy roześmiał się słysząc wypowiedź brata.

– No i z czego się głupio cieszysz? – Paddy syknął nadąsany zakładając ręce na piersi.

– Kto jak kto, ale ty powinieneś znać najlepiej Nadię i wiedzieć, że czując się niekomfortowo nie powie wprost „spierdalaj” tylko wbije tak szpilę, że osobnik sam się zmyje. – Założył ręce za głowę ziewając.

– Jaki ty obeznany – Paddy zadrwił z brata.

– Po prostu daj jej czas. Trochę ją rozumiem. Też nie chciałbym, aby ktoś po tylu latach wrócił i chciał być częścią mojego życia na tych samych zasadach co kiedyś.

– Czemu ty jej tak bronisz? – Brunet zirytował się.

– Bądź dla niej, póki co sąsiadem. Później czas pokaże co z tego będzie. – Jimmy spojrzał się na brata, któremu najwyraźniej nie spodobała się ów propozycja.

– Wsadź sobie w dupę te twoje złote rady. – Paddy poderwał się od stołu i zamaszystym krokiem poszedł do swojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi w geście sprzeciwu.

~*~*~

Tego samego dnia również Warszawa, wieczór…

– Wow… To jest po prostu nie do uwierzenia. – Jędrek aż przysiadł na bufiaste siedzenie w pokoju Nadii słysząc sensację z wczorajszego dnia.

Dziewczyny ufały mu jak mało komu, dlatego podzieliły się nowiną z przyjacielem.

– Po prostu szok. Nie ogarniam tego. Taki gość mieszka na takim dość przeciętnym osiedlu? Poza tym na co komu to? – Podrapał się po głowie intensywnie myśląc.

– Może chciał przeczekać aż te wszystkie nadmuchane afery same ucichną i potem wróci tam. – Nadia wzruszyła ramionami dzieląc na kupki kwiatki i inne ozdoby potrzebne do wianków, które mieli wykonać na zaliczenie ćwiczeń na studiach.

– Halo, ale Polska to nie jest kraj trzeciego świata … mimo wszystko… i tu też są fani. – Gąska aż podskoczył z lekką irytacją.

– Może chciał wtopić się w tłum. – Odpowiedziała beznamiętnie nie odrywając się od pracy.

– Ale dlaczego Polska?

– Jędrek no kurde! Nie wiem po co on tu jest i dlaczego akurat Polska?! Jak to ciebie aż tak intryguje to idź tam śmiało i wypytaj się go o wszystko. – Nadia fuknęła nie kryjąc zażenowania.

– To jest wręcz niesamowite. Twoja dawna miłość mieszka tuż za ścianą. Myślałaś, że go straciłaś już na zawsze a tu proszę … staje w drzwiach. To jest przeznaczenie! – Jędrek podszedł i przytulił się do ściany graniczącej z sąsiednim mieszkaniem.

– Daj spokój. To był czysty przypadek. – Nadia prychnęła.

– W życiu nie ma przypadków. Jeżeli to nie jest przeznaczenie to co? – Zapytał się wciąż przyklejony do ściany.

– Nie wiem. Chichot losu. – Zadrwiła.

– Nie rozumiem ciebie. Los postawił na twojej ścieżce drugi raz miłość życia jakby chciał dać wam jeszcze jedną szansę. – Szatyn podszedł do brunetki i przysiadł się obok. – Nie uwierzę, że w ogóle nie ma dla ciebie znaczenia wczorajsze spotkanie.

– Owszem zdziwiłam się, ale niby co miałam zrobić? – Nadia zaczęła przewlekać sztuczne kwiaty przez drucianą obręcz służącą za podstawę do wianka. – Nie potrafiłam normalnie z nim rozmawiać. Nie wiem czemu, ale wzburzył we mnie jedynie negatywne emocje.

– Nie miałaś ochoty go poczuć, znowu pocałować?

– Miałam ochotę mu walnąć. – Przygryzła wargę. – Tyle lat nie odzywał się i tu nagle przychodzi i rozmawia jakby nigdy nic.

– A co miał innego zrobić? – Wtrąciła się Ula, która do tej pory jedynie przysłuchiwała się rozmowie. – Nic złego nie zrobił. Za to ty na koniec odwaliłaś niezły kabaret.

– Ula, ja poniekąd rozumiem Nadię. – Jędrek zwrócił się do kobiety. – Mogła poczuć się w danej chwili osaczona.

– Raczej zniesmaczona. – Doprecyzowała Nadia. – Nie chcę go jako kolegę, przyjaciela czy kogo tam jeszcze. Nie teraz, nie po tylu latach.

– On tobie nic nie proponował. Nawet nie wiedział, że tu mieszkasz…. Za bardzo bierzesz wszystko do siebie. Im szybciej przetrawisz to, że jest obok tym lepiej dla ciebie. – Ula nie miała zamiaru odpuścić siostrze.

Jędrek wyczuwając coraz bliższą awanturę postanowił rozluźnić atmosferę.

– Dobra robimy te wianki. Ja nie wiem na co komu wianki zimą, ale ok. A żeby szybciej i milej nam się pracowało to częstuję… świeże dzisiaj skręcane. – Podał dziewczynom skręty.

– Jacy z was będą patologiczni pedagodzy… pijacy i ćparze. – Ula udawała zdegustowanie po czym cała trójka roześmiała się.

Stracili poczucie czasu, ale fakt był taki, że rzeczywiście atmosfera sporo się poprawiła.

Jędrek wstał nałożył wszystkim zrobione przed chwilą wianki po czym wziął do ręki starą gitarę Nadii zrobił minę niczym Freddie Mercury zaczął śpiewać i przygrywać

„Oczy cziornyje, oczy dziwnyje Oczy strasnyje i preiekrasnyje

Kak ljublju ja was, kak bajus ja was

Znat uwidieł was w niecharoszyj czias.”

– Ja wiem, że kochasz Villas, ale co ma aktualnie piernik do wiatraka? – Nadia zapytała się rozbawiona.

– A co nie podoba się repertuar? Mogę zmienić. – Poprawił wianek, odchrząknął i zaczął ponownie śpiewać.

„Małgośka – mówią mi

On niewart jednej łzy,

On nie jest wart jednej łzy.

Małgośka – kochaj nas

Na smutki przyjdzie czas,

Zaśpiewaj raz, zatańcz raz!

Małgośka – tańcz i pij,

A z niego sobie kpij,

A z niego kpij sobie, kpij.

Jak wróci, powiedz: Nie,

Niech idzie tam gdzie chce,

Hej, głupia ty, głupia ty, głupia ty.””

– A to już bardziej adekwatne do tej sytuacji. – Wymusiła uśmiech.

–  No bo z ciebie to taka prawdziwa Małgośka. – Ula skrzywiła się. – Płaczesz, dramatyzujesz a potem udajesz głupią.

– To dość oryginalna interpretacja tekstu. – Nadia zakpiła z siostry.

– Moim zdaniem to ty się boisz tego, że jak pozwolisz mu zbliżyć się to znowu będziesz cierpieć. – Jędrek spoważniał i odłożył gitarę.

– Bardziej chyba już się nie da. – Brunetka uciekła wzrokiem w bok. – Jak to mówią: Nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody… czy jakoś tak. A tak w ogóle on ma żonę, ma swoje życie. A ja jestem szczęśliwa z Radkiem. – Podsumowała.

– Myślisz, że w to uwierzę. Owszem lepszy taki do łóżka niż żaden, ale nie wmówisz mi, że łączy was wielka miłość. – Przyjaciel pacnął dziewczynę pędzlem z brokatową farbą.

– Fuj, wariacie! – Przetarła dłonią niezgrabnie policzek zostawiając brokatową smugę. – Jest mi dobrze tak jak jest i proszę nie ciągnijmy tematu. – Spojrzała się wymownie na towarzyszy.

 Nastała nieprzyjemna cisza. Ula z Jędrkiem doskonale zdawali sobie sprawę, że może faktycznie trochę przedobrzyli. Nadia miała prawo do żalu, przecież Paddy nie odezwał się do niej przez tyle lat, mimo że stał się z pozoru dojrzałym, zaradnym mężczyzną.

– Przepraszam, ale muszę to powiedzieć. – Jędrek próbował pohamować się by nie parsknąć śmiechem. – Wyobrażacie sobie jak wasz sąsiad będzie czekał od 6:00 przed osiedlową Żabką w pasiastych skarpetach i klapkach Kubota?

– Zwei bułki bitte bardzo. – Ula zaczęła śmieszkować.

– Dziękuję! Kocham cię Polska! – Gąska przerysowanym gestem zaczął przedrzeźniać artystę.

– Jesteście nienormalni. – Nadia próbowała powstrzymać śmiech jednak to nie było możliwe.

~^~*~

W tym samym czasie, w mieszkaniu obok…

Paddy kolejny raz wyszedł z pod prysznica. Chciał wyglądać świeżo, aczkolwiek nadal jego twarz i woń alkoholu zdradzała stan faktyczny.

Oparł się rękoma o umywalkę intensywnie myśląc jak mógłby trafić na Nadię, by porozmawiać z nią na osobności. Od rana próbował ją złapać jak będzie wychodzić z mieszkania, ale nie udało się. Może wzięła wolne albo po prostu przeoczył ten moment? Spojrzał się w lustro przejeżdżając palcem po bolesnej ranie na policzku. Uśmiechnął się pod nosem. Założył w pośpiechu ciemne spodnie i koszulkę. Narzucił na to szarą, sportową bluzę. Niezgrabnie zaczął układać włosy.

– Nie patrz się na mnie dupku. Jak to się nie uda to chyba zwiążę ją i porwę jak jakiś pierdolony Cygan. – Rzucił szczotkę do włosów niedbale na półkę.

Nerwowo wszedł do swojej sypialni, podszedł do stolika nocnego z którego zabrał swoje bransoletki.

– Potter pytał się jak tam te leki co lekarz zapisał tobie na te rany? – Jimmy zapytał się brata opierając się o framugę.

– Jest ok. – Paddy odpowiedział na odczepnego wylewając na siebie sporą ilość markowych perfum.

– Ty się gdzieś wybierasz? Kurwa, będziesz gorzej śmierdzieć niż do tej pory. – Mężczyzna kichnął kilkukrotnie. Widząc determinację bruneta dodał po chwili – Ty jesteś gorszy niż jakiś stalker.

– Nie odpuszczę tym razem. – Stanął na przeciw Jimmy’ego i spojrzał się pewny siebie.

Nie czekając na odpowiedź wyszedł z mieszkania i zapukał do sąsiednich drzwi z duszą na ramieniu. Po chwili w progu pojawił się Kacper.

– Cześć…. – Zaczął niepewnie Paddy. – Chciałbym zapytać się czy mogę jeszcze pożyczyć ten środek na rany… – nie zdążył dokończyć, ponieważ Kacper wszedł mu w słowo.

– No tak, bo to naprawdę cudowny lek – zaśmiał się pod nosem widząc jak nowy sąsiad szuka wzrokiem czegoś a raczej kogoś. – Wchodź, ale nie liczyłbym na zbyt wielką pomoc z ich strony. – Wpuścił bruneta do mieszkania po czym zaprowadził go do wyżej wspomnianego towarzystwa.

Łuna dymu o intensywnym zapachu zdradzała klimat imprezy już od samego wejścia do pokoju.

– Łooo… przystopujcie trochę, bo noc jeszcze młoda – Kacper odkaszlnął z wrażenia. – Poza tym przydałaby się sąsiedzka pomoc – zaakcentował ostatnie słowa szczerząc się.

– W sumie nie chciałbym przeszkadzać. – Paddy podrapał się z zakłopotaniem po karku widząc spojrzenia na sobie oraz ożywienie się towarzystwa. – Tylko po ten środek przyszedłem … ten co wczoraj – bąknął pod nosem. Czuł się w danej chwili jak skończony kretyn. Myślał, że Nadia jakkolwiek zareaguje a ona praktycznie go zignorowała.

– Chodź do kuchni… – Ula podniosła się z miejsca, chwytając bruneta za ramie zaprowadziła go do kuchni. Z szafki wyjęła ów wspomnianą buteleczkę i kilka pojedynczych gazików. – Doskonale wiem, że nie po to tu przyszedłeś. To jest zwyczajny środek dezynfekujący na bazie wody utlenionej. – Ula postanowiła grać w otwarte karty wręczając mu nasączony gazik.

– Chciałem… – zaczął po czym urwał. Zabrał głęboki wdech. – Chciałem po prostu wiedzieć co u niej słychać… A wczoraj nie było możliwości spokojnie porozmawiać.

– Nie mam zamiaru opowiadać tobie o życiu mojej siostry… Ile chciała, tyle tobie powiedziała wczoraj. – Brunetka oparła się tyłem o kuchenny blat.

– Ula, przecież wiesz… – Przymknął powieki próbując zachować spokój. – To wszystko było dla mnie bardzo trudne.

– Dla ciebie było trudne. – Ula prychnęła zakładając ręce na piersiach. – Olałeś to wszystko co was łączyło… Mogłeś walczyć. Kurwa, dwa lata niecałe dzieliło was od normalnego życia. A ty wyjechałeś i tyle.

– Nieprawda! Pisałem wiele listów i to przez kilka lat łudząc się, że Nadia wreszcie odpisze. – Uniósł przez moment głos, ale po chwili zreflektował się. – Czekałem na nią, miała przyjechać… podobno obiecała… Wybrała inaczej… Mam nadzieję, że przynajmniej ona jest szczęśliwa. – Zagryzł zęby.

– Mało o niej wiesz… – westchnęła Ula. – Po pierwsze Nadia nie dostała żadnych listów. Jeżeli pisałeś, to nie mam pojęcia co stało się z nimi po drodze. Po drugie, wtedy jak mieliście się spotkać… – nie wiedziała, jak ma to ubrać w słowa. – Przed decyzją o wyjeździe Nadia odwołała ślub… co prawda nie zdążyła o tym fakcie powiadomić gości. Ona chciała się spotkać z tobą… tylko ten wypadek wszystko zmienił. W dodatku Wojtek zginął, Nadia pogrążyła się w depresji…

– Przykro mi z powodu Wojtka, ale to nie jest wytłumaczenie na jej obojętność… Mogła przyjechać na jakikolwiek koncert. – Przerwał brunetce.

– Właśnie nie mogła! – Uniosła głos. – Jesteś jeszcze gorszym dupkiem niż lata temu… Czasami życie zmienia ludzi i nawet najbardziej słodkie chwile przestają mieć znaczenie.

– Co masz na myśli? – Spojrzał się tak przenikliwie, że Ula musiała odwrócić głowę w bok.

– Po prostu Nadia potrzebuje czasu. Dużo przeszła, zdecydowanie zbyt wiele…. Jeżeli chcesz wrócić do jej życia to postaraj się odbudować przyjaźń. – Westchnęła.

– Nie chcę przyjaźni… – Prychnął.

– A na co liczysz? Myślisz, że po tylu latach masz prawo wrócić i żądać by wszystko było jak dawniej? Chcesz startować z pozycji miłosnego amanta? Za kogo ty się uważasz? – Fuknęła poirytowana.

– Ale ja… – Chciał wyraźnie zaprotestować, aczkolwiek brunetka na to nie pozwoliła.

– Nie zrobisz na niej wrażenia jako Michael Patrick: Wielka gwiazda. – Zadrwiła. – wiesz dobrze, że dla Nadii jesteś tylko Paddy: Facet jak każdy inny. Pamiętaj, że masz to na własne życzenie i możesz sobie wmawiać, że jest inaczej.

– To co mam robić? – Zapytał ze skwaszoną miną.

– Po prostu bądź. – Wyminęła mężczyznę stając w pół kroku spojrzała na niego. – Będzie miło jak spędzisz z nami wieczór i nie będziesz zachowywać się jak nadęty cymbał.

W pokoju również w tym samym czasie toczyła się ożywiona rozmowa, a może raczej lepszym określeniem byłby monolog.

– To jest jak na tych wszystkich filmach amerykańskich… No po prostu jakbym oglądał komedię romantyczną. – Jędrek mówił wzruszonym głosem. – Tylko czekać na happy end. – Widząc, że Nadia nie jest skora do rozmowy ciągnął dalej. – Jak on na ciebie patrzył, jak wyczekiwał twojego spojrzenia, jakiejkolwiek reakcji… – nie zdążył dokończyć, ponieważ do pokoju wróciła Ula a za nią wszedł niepewnym krokiem Paddy.

– My już kolegę znamy, ale niech kolega pozna naszego mistrza melanżu. – Ula wyszczerzyła zęby popychając do przodu bruneta. – Paddy, to jest Jędrek… Jędruś to jest Padzik. – Próbowała niezgrabnie przedstawić chłopaków.

– Cześć, nie martw się… nie zrobię sensacji. Za bardzo kocham Nadię… – Gąska podał rękę na przywitanie, ale widząc skwaszoną minę mężczyzny dodał. – Wyluzuj stary. Jestem gejem. Nie zgwałcę ani ciebie ani dziewczyn więc spoko loko – poklepał bruneta po ramieniu i usiadł na workowaty siedzisko naprzeciw łóżka.

– Jędruś jak zawsze wszystko zwięźle wytłumaczy. – Dziewczyny nad wyraz były rozbawione podejściem przyjaciela. – To może usiądź na łóżko a ja już zajmę się naszą gąską. – Ula uśmiechnęła się pod nosem siadając obok Jędrka zarazem ignorując zabójcze spojrzenie siostry.

Paddy nieśmiało usiadł na łóżko, próbując zachować swobodną odległość od brunetki.

– Nie bój się mnie. Nie gryzę. – Nadia roześmiała się widząc zachowanie Paddy’ego. W danym momencie wyglądał jak nastolatek na swojej pierwszej w życiu randce.

– Dodaj, że gryziesz jedynie w łóżku i to w wybrane części… – Jędrek wymruczał znaczącym tonem, po czym cała trójka buchnęła śmiechem.

– Ałć – Paddy wzdrygnął ręką na co Nadia od razu zareagowała.

– Mówiłam, że kwiaty są źle zamocowane, dlatego kłują… – Nie patrząc na mężczyznę zaczęła poprawiać wcześniej zrobione wianki. Czuła na sobie jego przenikliwy wzrok.

– Pamiętam, jak zawalałem próby, wywiady i inne zobowiązania, by spotkać się z tobą…. Tak bardzo wkurzało mnie to, że zamiast robić ze mną o wiele ciekawsze rzeczy, ty zawsze plotłaś te głupie wianki na łące jakby na złość. – Nadal lustrując ją wzrokiem uśmiechnął się na wspomnienie.

– Też to pamiętam -Zerknęła na niego przytakując ściszonym tonem.

– Chciałabym wrócić do przeszłości. To były zupełnie inne czasy, inne problemy… – Ula zasępiła się. – Kacper kupował kartonowe, tanie wina. Paddy zawsze zjawiał się po najlepszej zabawie i robił afterparty przy ognisku na starym, opuszczonym polu namiotowym… a to, że dobierał nie do końca gustowny repertuar to inna sprawa – dodała rozbawiona przypominając sobie sceny z przeszłości.

– Nie gadaj, nie było tak źle… – chwycił gitarę Nadii i zaczął pobrzękiwać coś strasznie krzywiąc się. – Ty nigdy nie nauczysz się tego… zawsze rozstrojona, gorzej niż ruski telewizor… – Zaczął poprawiać struny i po chwili zaczął ponownie grać pierwsze chwyty.

“Yesterday All my troubles seemed so far away Now it looks as though they’re here to stay Oh, I believe in yesterday

[…]”

Zrobiło się nastrojowo… błoga cisza plątała się między kolejne akordy gitary a głos mężczyzny karmił niezaspokojone zmysły słuchaczy.

– No to chlupniem, bo uśniem. – Jędrek westchnął podnosząc się z miejsca. Podał każdemu po butelce piwa. Nie trzeba było długo czekać, by atmosfera całkowicie rozluźniła się nie tylko za sprawą innych przebojów Beatlesów.

– Dobra to, żeby nie było monotonnie to zmienimy klimaty… tym razem Bruce Springsteen – Paddy dopalając skręta, zaczął ponownie grać.

“Hey little girl is your daddy home. Did he go away and leave you all alone. I got a bad desire. I’m on fire.

[…]”

– Wiesz co ja bym mu teraz zrobił? – Jędrek szepnął do Uli.

– Nie tylko ty… – Zachichotała.

– Ja za takie mokre wyznania to bym pozwolił na wszystko – Ciągnął dalej.

– Świnia! – Zarechotała głośniej.

– No ale, że co? Ja tylko tłumaczę tekst i to dosłownie i dogłębnie – Odparł do Uli jakby nigdy nic po czym rozrechotali się oboje.

Cisza zalała pomieszczenie. Nie wiadomo czemu nikt nie chciał odezwać się pierwszy.

– No proszę Springsteen w twoich ustach. – Nadia odezwała się z lekkim przekąsem.

– Nie przesadzaj. Kiedyś wiele razy śpiewałem jego utwory. – Odparł urażony.

– Ale nie jako wielki Michael Patrick Kelly… tym bardziej tą piosenkę. – Spojrzała się wymownie na bruneta. – Swoją drogą powinieneś pomyśleć o tym coverze jak wrócisz na scenę…  Fanki będą wniebowzięte.

– Piosenka jak piosenka… – Wzruszył ramionami, ale czuł się zraniony. Chciał zwrócić uwagę Nadii a ona go wykpiła, przecież widział to, że wywarł na niej wrażenie! Dlaczego tego nie chce okazać? – Chyba pora już na mnie.

– Nie! Zostań jeszcze! – Ula z Jędrkiem jednocześnie zaprotestowali.

– Zaśpiewaj coś może ze swojej twórczości. – Zaproponowała Ula.

– Bardzo chętnie, ale wiecie, że miałem wypadek. Może na co dzień tego nie widać, ale z moją pamięcią nie jest jeszcze za dobrze – Paddy zaczął się niezgrabnie tłumaczyć. – Nie pamiętam moich tekstów … to znaczy większość przypomniałem sobie, ale mam spore luki w pamięci nawet w tej kwestii.

– To może my pomożemy. – Zaproponował Jędrek.

– Po dzisiejszych wspomagaczach to zupełnie się nie uda. – Zaśmiał się Paddy. – W takim razie mam propozycję. Może następnym razem obejrzymy wspólnie koncert DVD? – zaproponował.

– Czy ty jesteś świadomy na co się piszesz? – Jędrek łypnął badawczym wzrokiem na mężczyznę.

– Nie wiem, czy macie ten koncert … – Paddy nie bardzo zrozumiał wywody towarzysza.

– Słuchaj, osobiście dostarczyłem płytkę tej oto tu obecnej zołzie i to o 8 rano! A ta świnia nie poczekała na wspólny seans! – Jędrek tonem małego dziecka zaczął się skarżyć. – Chciała mieć ciebie tylko dla siebie. – Zrobił smutną minę.

– Gdyby tylko … – Paddy nie zdążył dokończyć, ponieważ rozległ się dźwięk telefonu.

– To tylko Danka. – Jedrek odrzucił połączenie. – Kocham Shake Away. – Wskazał na telefon. – Mam to ustawione wszędzie! To najlepsza piosenka ever!

– Cieszę się, że moja muzyka sprawia ci radość. – Uśmiechnął się szczerze.

– Boże! Jak ja płakałem oglądając DVD. Tyle emocji tam pokazałeś… a na Last Words to już w ogóle … wyłem! – Jędrek mówił to łamiącym głosem. – Za czasów Kelly to tylko tak reagowałem na I Can’t Help Myself.

– To nie jest moja twórczość. – Paddy udawał urażonego. – Ewentualnie mogę to zaśpiewać – dodał ze skwaszoną miną.

Chwilę później popłynęła znana im melodia.

“If I would tell you, how much you mean to me I think you wouldn’t understand it So, I’ll wait, I’ll wait until this day comes When you will understand me

[…]”

– Nie chciałabym być teraz na jej miejscu – Ula szepnęła do Jędrka.

– Niby czemu? – Zdziwił się.

– Jeny… tobie serio trzeba tłumaczyć wszystko łopatologicznie? – Zirytowała się brunetka.

– To mówże konkretnie kobieto… Zresztą w dupie to mam. Zauważ, że jesteśmy tutaj zbędni. Gołąbeczki są w swoim świecie. – szturchnął Ulę, która skinęła tylko głową i oboje wycofali się niepostrzeżenie z pokoju.

Paddy śpiewając zerkał od czasu do czasu na Nadię. Widział jak łapczywie chłonęła każde jego słowo.

Po ostatnim wersie nie zastanawiając się zbytnio pocałował brunetkę. Gitara spadła na podłogę wydając przy tym niemiłosierne brzdęki. Całował ją namiętnie, zachłannie. Działał pod wpływem chwili. Tak bardzo tęsknił za smakiem jej ust, jej skórą. Chciał znacznie więcej… Wylądowali na pogniecionej pościeli. Nigdy nie lubił tych wszystkich babskich zapinek, bluzek, mimo to poradził sobie z tym szybko odsłaniając tak bardzo mu znaną ścieżkę pocałunków. Natomiast jego dłoń powędrowała w górę wzdłuż wewnętrznej strony uda. Czuł z sekundy na sekundę coraz większą falę podniecenia aż do momentu, gdy poczuł niespodziewane uderzenie w prawy policzek. Dopiero wtedy usłyszał Nadię i jej zażenowanie w głosie.

– Na co sobie pozwalasz? – Wyglądała na zaskoczoną całą tą sytuacją.

– Przecież tego chcesz, nie zaprzeczaj. – Chciał pocałować ją ponownie, ale od razu tego pożałował obrywając w drugi policzek.

– Gówno wiesz czego ja chcę. Zjawiasz się po tylu latach ciszy i traktujesz mnie jak jakąś swoją dziwkę. – Odepchnęła go gwałtownie siadając na łóżku.

– Możemy o tym porozmawiać jutro? – Pogładził ją po policzku.

– O czym? Opowiesz mi o tym jak wymodliłeś sobie kobietę swojego życia? – Zadrwiła.

– O co ci chodzi? – Zapytał poirytowany. – Zazdrosna jesteś?

– Ja? Bynajmniej … nie mam o kogo. – Prychnęła.

– Robisz aferę jak jakaś durna nastolatka. – Przymknął oczy biorąc głęboki wdech. – Nie wmówisz mi, że nic do mnie nie czujesz.

– A co mam czuć? – Spojrzała się na niego z żalem. – Masz żonę, karierę, więc wracaj sobie do tej głupiej Bawarii i hoduj tam sobie kozy, kury czy co chcesz…

– Rozwodzę się przecież…. – Spojrzał się także na nią wymownie. – Możemy być nareszcie razem.

– Oj jak miło, przypomniałeś sobie o mnie po tylu latach. Tak nagle – zaśmiała się ironicznie.

– Nie masz prawa mieć do mnie pretensji o to, że chciałem poukładać sobie życie… Przypomnę ci, że to ty pierwsza bawiłaś się w śluby. – Odparł z wyrzutem.

– Serio? A co do zakonu miałam iść?

– Lepiej taka droga niż małżeństwo bez miłości – Skwitował.

– A co, znasz to z własnego doświadczenia? – Zadrwiła przeczesując palcami jego włosy.

– Za stary jestem na takie gierki… Może rzeczywiście spotkanie z tobą było błędem. Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. – Wstał z łóżka poprawiając sobie bluzę. – Nie poznaję ciebie… Jesteś zupełnie inną osobą niż tą, którą kochałem… – Spojrzał się na nią z pogardą

– To na co czekasz… znasz drogę do wyjścia. – Odparła patrząc się tępo na wyświetlacz telefonu. Nie musiała długo czekać reakcję mężczyzny. Usłyszała kilka kroków i skrzypienie drzwi.

Paddy zamknął za sobą drzwi. Czuł się jakby był w amoku. Odrealniony… Nie, to na pewno nie wydarzyło się. To jest po prostu jakiś głupi sen i za moment obudzi się. Zorientował się nagle, że przez cały czas ktoś przypatrywał się mu intensywnie. Spojrzał się w danym kierunku i dostrzegł go… Jedynego człowieka, którego szczerze z całego serca nienawidził. Najchętniej to rzuciłby się na niego i udusił bez żadnych skrupułów… Nie mógł wyjść z mieszkania pokonany, nie w jego obecności. Zadarł pyszałkowato głowę. pewnym ruchem ręki zapiął rozporek a raczej udał, że to robi. Poprawił dumnie pasek przy spodniach, przy czym posłał żmijowaty uśmiech obserwatorowi. Zaczesał dłonią włosy i znacząco uniósł brew wbijając wzrok w blade lica blondyna po czym bez słowa opuścił mieszkanie.

Dodaj komentarz